#header-inner img {margin: 0 auto !important;} #header-inner {text-align:center !important;}

niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter VII


You got something I need
In this world full of people there's one killing me
And if we only die once I wanna die with you....




Kwietniowy mecz z West Hamem był tylko formalnością dla Kanonierów. Wszystko było jasne, że to oni w tym roku wzniosą do góry  puchar i będą świętować pierwszy tytuł od 8 lat. Co w tym wszystkim robiłam ja? Podobnie jak reszta kibiców The Gunners siedziałam teraz i nerwowo czekałam na gola potwierdzającego zwycięstwo. Kieran zajmował miejsce obok mnie, co chwilę ściskając moją dłoń, tudzież kolano. Tak bardzo chciał mieć jakiś wkład zdobycie tego pucharu... Oparłam się o jego bark i lekko przytuliłam.
-No dawaj Rambo… - nad moim uchem potoczył się jego szept, a następnie skupiłam swój wzrok na Ramseyu biegnącym z piłką przy nodze. Gdzieś nad nami siedziała jego narzeczona wraz z żoną  Walcotta. Kieran od kilku tygodni usiłował mnie z nimi zaprzyjaźnić, tłumacząc mi, że potrzebuje też przyjaciółek rodzaju żeńskiego, a nie tylko braci Gibbs.
-Dostaliśmy zaproszenie na ślub… - mruknął gładząc moje włosy. – Data bez zmian w lipcu. Po mundialu…
Pokiwałam głową, lekko się uśmiechając.
-Oj… Zabiorę Cię do tego Rio… Nie martw się. – uśmiechnęłam się, a następnie pocałowałam go w policzek. – Pojedziemy na mecz Anglików,  niech stracę.
-Stracę? Stracę? – patrzył na mnie, zaczynając się śmiać i jednocześnie mnie łaskotać. – Ja Ci dam stracę. Tu nie ma nic do stracenia….
-GOL! – po trybunach rozległ się głos speakera.
-No i przez Ciebie nie widziałem! – lekko się obruszył, lecz w momencie, w którym pocałowałam go w usta, uśmiech błyskawicznie powrócił na jego twarz.
-Kocham Cię… -szepnęłam ponownie przytulając się do niego. – I nigdy nie przestanę….





Było ciepłe majowe popołudnie. Po wygraniu ligi wszyscy chłopcy mogli w końcu spokojnie odpocząć. Ten dzień spędzałam razem z Kieranem i jego najbliższymi kumplami: Theo i Aaronem, którzy pojawili się również w asyście swoich partnerek.  Siedziałam na jednym z ogrodowych siedzeń i w najlepsze śmiałam się z kolejnej opowieści  rodem z szatni Arsenalu. Nie wierzyłam w to, że Kieran od czasu do czasu potrafi być takim klaunem.
-Za ile wraca Jay? – Theo upił łyk piwa i spojrzał na swojego przyjaciela.
Odpowiedź była krótka – wzruszenie ramionami. Znowu robiliśmy coś bez obecności naszego ‘trzeciego muszkietera’.  Z tą różnicą, że teraz byliśmy dorośli i nie musieliśmy kończyć przed jego powrotem. 
Upijałam kolejny łyk wina, kiedy Kieran pociągnął mnie za rękę,  proponując papierosa. Właściwie jego pomysł nie był zły, zdołał poznać mnie na nowo i teraz idealnie trafił w to, na co miałam ochotę. Wyciągnęłam z paczki pojedynczego papierosa i usiadłam na schodach prowadzących do domu. Gibbs nie siadał, stał przede mną i tylko mi się uważnie przyglądał.
-Chyba jednak Ci się podoba, co? – zaśmiał się, podsuwając się bliżej mnie.
-Jednak Twoi kumple nie są tacy źli. – zmierzyłam wzrokiem jego chorą nogę. – Usiądź… Nie powinieneś za długo stać.
-Siedziałem cały czas, teraz trochę postoję… - burknął.
Pomiędzy nami zapanowała ta dziwnie niezręczna cisza. Cisza w trakcie, której zdałam sobie sprawę jak te kilka miesięcy w Londynie zmieniło mnie. Stałam się bardziej uległa i…. Chyba rzeczą jakiej najbardziej potrzebowałam przez te lata był właśnie on. Ten sam, który teraz uważnie lustrował mnie wzrokiem: od czubka mojej głowy do stóp.
-Kocham patrzeć jak zaciągasz się tym papierosem. – zaśmiał się, grzebiąc w kieszeni spodni. – Nie planowałem tego, ale…
-Czego nie planowałeś? – zaśmiałam się, wypuszczając dym.
-Tego, że się zakocham i… Może i nie mam jeszcze trzydziestu lat, podobnie jak Ty… Wiem, że powiedziałem, że zrobimy to dopiero, kiedy ja będę miał trzy dychy, ale… Znalazłem kobietę, z którą chcę być już zawsze, całe życie. Znalazłem miłość mojego życia. Śmiem nawet twierdzić, że byłaś nią od kiedy pierwszy raz się poznaliśmy,  jeszcze w piaskownicy. Zawsze byłaś moją Lois, którą Superman chce chronić. Byliśmy jak Timon i Pumba, którzy towarzyszą sobie w każdym momencie swojego życia. Jestem Ci naprawdę wdzięczny, że postanowiłaś tutaj wrócić….
-Ty byłeś Pumbą! – zaśmiałam się, wytykając swój język i jednocześnie mu przeszkadzając.
-Nie zaburzaj porządku mojej wypowiedzi… - westchnął głośno jednocześnie wywracając oczami w ten charakterystyczny tylko dla niego sposób.
-Już milknę. – zaśmiałam się, a chwilę później wykonałam gest zamykania swoich ust na kluczyk, który wyrzuciłam gdzieś za siebie.
-O czym mówiłem? – podrapał się po głowie, żeby po chwili kontynuować wcześniejszy monolog. – Nie mam kwiatów, ale połowa tego domu jest moja i jestem w stanie Ci ją oddać, tylko nigdy mnie nie opuszczaj. Kocham Cię. Jeden z moich kumpli od zeszłego lata ma żonę, drugi bierze ślub w te wakacje, może nie chcę  od nich odstawać, a może po prostu zdałem sobie sprawę z tego, że jesteś kobietą mojego życia. Tą, która kiedyś urodzi mi syna, tą która będzie ze mną po każdym przegranym meczu i w trakcie każdej kontuzji, tak jak jesteś teraz. Jesteś moją Pocahontas, pragnącą uratować mnie nawet w najgorszym momencie mojej kariery,  jesteś dla mnie jak dziki ląd. Może jeszcze do końca nie znam Cię od nowa, ale chcę poznać i chcę to robić mając Cię obok mnie na co dzień. Nie obchodzi mnie, co powiedzą inni, ale… Chcę żebyś została moją narzeczoną, a później żoną. Dlatego pytam: Nicole, wyjdziesz za mnie?
Wygrzebał z kieszeni pudełeczko z pięknym pierścionkiem i jednym z droższych kamieni wbitych w sam środek jako oczko. Nie liczył się ten pierścionek, równie dobrze mógł być to jakiś plastikowy krążek z dziecięcego automatu. Liczyło się to, że był mój. Że Kieran Gibbs był mój, że go kochałam i nic nie mogło tego zmienić.  Pospiesznie zawiesiłam się na jego szyi, a chwilę później namiętnie go pocałowałam. To była moja zgoda, zgoda na to, żeby ten jubilerski zakup został umieszczony na moim palcu.
-Jasne, że tak. Nawet głupio nie pytaj. – uśmiechnęłam się, zaglądając mu w oczy, a chwilę później na nowo się do niego przytulając. – Od jakiegoś czasu o niczym innym nie marzę, mój ty Johnie Smith….




-Kiedy ślub? – Jaydon uważnie przyglądał się pierścionkowi na moim palcu, podczas gdy wieczorem oglądaliśmy we trójkę jakiś film.
-A co Cię to tak interesuje? – spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem.
-No muszę wiedzieć, kiedy urządzić bratu wieczór kawalerski. – zaśmiał się klepiąc Kierana po plecach.
-Aha… Wieczór? Pewnie zabierzesz go, gdzieś na tydzień i zrobisz mu drugie Kac Vegas. – mruknęłam spoglądając na mój pierścionek.
-Wróci wierny, tak samo jako z tegorocznego wieczoru Aarona. – zaśmiał się, na co Kieran mu tylko zawtórował.
-Nigdzie nie jedziesz… - spojrzałam uważnie na mojego narzeczonego. – Będziesz nosił pewnie stabilizator, nie puszczę Cię na żadną dziką imprezę z tymi wariatami. Pamiętasz ile już czekasz na powrót na boisko?
-Nick… To tylko kilka dni. Będę ostrożny. – jęknął, obejmując mnie i przyciągając bliżej siebie. – Będę grzeczny, będę codziennie dzwonił i… - poczułam jego usta na mojej szyi, a chwilę później w pobliżu mojego ucha. – W zasadzie dawnego tego nie robiliśmy….
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Dzisiaj sobie zdecydowanie zasłużył, podjął jedną z ważniejszych decyzji w jego życiu i umieścił ten pierścionek na mojej dłoni.
-Nie ustaliliśmy jeszcze daty – spojrzałam na drugiego z bliźniaków. – Mamy czas. Jesteśmy jeszcze młodzi – zaśmiałam się, kiedy Kieran mnie szturchnął w bok.

-Bracie uważaj…. Nasza Nick, chyba jednak nie chcę zostać kurą domową, tak jak to sobie zaplanowałeś – po całym domu potoczył się śmiech. Tu było moje miejsce od zawsze, teraz byłam tego pewna. Pewna na sto procent. 


~*~
Witam po kolejnej przerwie. 
Wiem, że miałam dodać rozdział tydzień temu, ale ostatnio w moim życiu sporo się pozmieniało i nie za bardzo miałam czas, a w tygodniu... No cóż sesja zapasem, więc trzeba zaliczyć semestr. 
Co dalej? Ahhh no tak. Nie zrozumieliśmy się. Wszyscy pewnie uważają, że na tym rozdziale koniec. Owszem, ale zapomnieliście o epilogu, o którym wspomniałam już na początku tej historii. Kiedy go dodam? Pewnie w przyszły weekend. Nie za bardzo chcę kończyć tą historię, ale tak to już jest. Wszystko się kiedyś kończy.
W głowie miałam jakiś nowy pomysł, ale starczyło tylko na 2 strony worda. Jeśli kiedyś mnie olśni to na pewno dokończę, któreś z moich opowiadań, tudzież spiszę nowe. 
Póki co zostawiam Was z tą nowością. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz przepraszam za opóźnienia.

12 komentarzy:

  1. Zrobiło się bardzo sielankowo i skoro wspomniałaś o epilogu, to zastanawiam się, czy nie chcesz nas czasem czymś jeszcze zaszokować. Mnie już trochę zaskoczyłaś tym wyznaniem Kierana. Jego słowa wydawały się takie przemyślane i w pewnym sensie zaplanowane, jakby już wcześniej zdawał sobie sprawę z tego, co i komu chce wyznać.
    Czekam na epilog i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, bo... bo go nie zrozumiałam. Miałam przeczytać drugi raz, ale jakoś nie było czasu. Wybacz. Ten też jakoś do mnie nie przemawia. To znaczy, oświadczyny były wspaniałe :))) Urocze! I dosyć oryginalne.
    Hm, czy nie było tak, że sielankowe rozdziały dotyczyły tylko Barcelony? Albo w większości. Może dlatego to mnie nie porywa...
    Przypominasz tak o tym epilogu, jakbyśmy miały się nie zżywać z narzeczonymi Kieranem i Nick :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się ten rozdział 😃😃😍😍❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokończ te opowiadanie http://www.hold-me-love-me.blogspot.com/?m=1;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział oczywiście mega :* ♥
    Epilog??? Zakładam,że Gibbo jednak na ten kawalerski pojedzie i.....może zdradzi Nick???? O nie,nie! Dawaj mi tu szybko epilog :)

    Pozdrawiam :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww, tak bardzo kocham ten rozdział! Mrr, wieczór kawalerski, mówisz? Czekam na epilog ;*
    ~*~
    Pragnę serdecznie zaprosić Cię na prolog, który pojawił się na http://he-was-gone.blogspot.com/ Zechcesz poznać historię dziewczyny, która straciła swojego ukochanego i jego brata zakochanego w niej po uszy? Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  7. Z góry przepraszam, że dopiero teraz..no ale jakoś ostatnio wszędzie i we wszystkim mam zaległości ;c

    Sielankowo się zrobiło! Oświadczyny piękne i co lepsze...oryginalne. Nie spodziewałam się, że tak szybko Kieran się zdecyduje na taki ruch, a tu proszę! Pierścionek i wyznania miłości :)
    Czemu podobnie jak panie wyżej mam wrażenie, że w epilogu coś się kompletnie zmieni? O.o

    No nic, czekam na ten epilog w takim razie i pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. omfg
    omfg
    jacy oni są słodcy
    ale
    JUŻ ZARĘCZYNY??? kurde blaszka szybcy są :o Kieran tutaj taki romantyczny, aż się łezka w oku kręci :'))) no ja to tam wiedziałam, że są dla siebie stworzeni.
    przepraszam, że nie komentuję na bieżąco, no ale sesja, sama rozumiesz. dopiero dzisiaj mogę odetchnąć, bo wszystko już zaliczone, ale teraz dopiero się zacznie z egzaminami więc ten tego :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawaj już ten epilog xD. ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na kolejny po przerwie rozdział: Love by Suicide: Rozdział III http://love-by-suicide.blogspot.com/2014/02/rozdzia-iii.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy Epilog ?? ;P Umieram z ciekawości jaki jest koniec opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny ??? :C Kocham to opowiadanie i czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń