#header-inner img {margin: 0 auto !important;} #header-inner {text-align:center !important;}

niedziela, 29 grudnia 2013

Chapter VI

 And my knees are weak
And my mouth can't speak
Feel to far this time
Baby, I'm too lost in you.




Był ten cholerny marzec. Cholerny tylko ze względu na to, że powinnam zacząć go szczerze nienawidzić za to co przyniósł. Kilka dni temu Kieran zabrał mnie na pół dnia za miasto. Chodziliśmy tak długo na ile tylko pozwoliły nam jego codzienne treningi i moja skręcona kostka. Tak, dokładnie: brawo ja. Skręciłam kostkę kilka dni wcześniej podczas treningu. Jedno niechybne postawienie nogi i rozbrat z tenisem na jakiś czas. Ale wracając do teraźniejszości musiałam na bok odrzucić myśli o tym cudownym popołudniu z moim ulubionym z bliźniaków Gibbs, bo teraz mimo bólu jaki czułam w nodze wbiegłam na tą chirurgię szpitala w pobliżu King’s Cross tylko, dlatego, że Jay napisał mi krótką  i treściwą wiadomość: Złamał nogę. Szpital. King’s Cross. Nie myślcie sobie, że powiedziałam, cokolwiek Jaydonowi, który siedział przy łóżku swojego brata albo tej dziewczynie, która do tej pory nazywała się jego dziewczyną. Rzuciłam się na to łóżko, łapiąc go za fraki i patrząc mu prosto w oczy.
-Nie obchodzi mnie to jak bardzo boli Cię ta noga! Jak  ją złamałeś i w ilu miejscach! Wystarczy mi jedno, że grałeś ten cholerny mecz! Masz z tym zerwać, rozumiesz?
-Idziemy na mistrza – zaśmiał się unosząc do góry rękę w geście triumfu. -I też miło mi Cię widzieć.
-Masz to rzucić rozumiesz?! – warknęłam, jednocześnie nieco spuszczając z tonu i siadając na skraju jego łóżka. – Biegłam tutaj z tą kostką…
Wskazałam na moją nogę w trampkach. Czułam jak w moich oczach powoli zbierają się łzy. Zależało mi na nim i tak naprawdę obchodziło mnie to jak złamał tą nogę, w ilu miejscach i czy boli. Ostrożnie dotknęłam jego uda i przejechałam po nim swoją dłonią. Nie obchodziło mnie, że za każdym moim ruchem podąża wzrok Susie. Nie byłam nawet w stanie myśleć racjonalnie, jeżeli chodziło o zagrożenie związkowi Kierana.
-Nie płacz… - jakby zupełnie wyprzedził moje myśli. – Do końca sezonu już i tak pewnie nie zagram, więc na pewno nie pojadę na mundial.  – poczułam jak jego dłoń dotyka mojego policzka i zupełnie odruchowo przymknęłam powieki. Wszystko albo nic. Teraz zarówno i Susie jak i nic nie wiedzący do tej pory Jay mieli okazję dowiedzieć się o naszych uczuciach względem siebie, o ile jakiekolwiek uczucia istniały z jego strony.
-A noga? – niemal szepnęłam ciągle nie otwierając oczu i próbując złapać głęboki oddech.
-Jedno miejsce, założony gips, jest ok. – westchnął, a chwilę później przyciągnął mnie bliżej siebie, sprawiając, że wylądowałam na jego torsie roniąc kilka łez, które lądowały teraz na jego koszulce.
-To przez tą kostkę… - lekko się zaśmiałam. – Cholernie mnie boli…
-Nic nie mów… - zaśmiał się, kręcąc głową i całując mnie w czoło. – Nic…
Posłałam mu jedynie uśmiech i wtuliłam się na nowo w jego tors. Nie liczyło się nic….




-Zapomnij… - patrzyłam na Kierana z grozą w oczach, który miał właśnie zamiar iść do łazienki bez kuli. Idiota, jeden.
-Przestań to blisko – pokręcił głową uważnie mi się przyglądając, a po chwili łapiąc mnie za nadgarstek i przyciągając na łóżko, tylko po to, żeby  pocałować moje usta.
Mówiłam już że po mojej wizycie w szpitalu wszystko się zmieniło? Jakby ta noga co najmniej odwróciła mu wszystko w mózgu. Susie zła  to po prostu Susie zła, co nie zmienia faktu, że można było rozwścieczyć ją jeszcze bardziej. Otóż tydzień później Kieran wystawił ją razem z rzeczami za drzwi, oznajmiając, że to koniec ich związku. Dwa dni po tym można powiedzieć, że zamieszkał u mnie. Przynajmniej na chwilę.
-Chcę jechać dziś na London Colney… - stęknął mi gdzieś do ucha, sprawiając, że się zaśmiałam.
-I tak będziesz chodził o kulach. Dobrze wiesz, że póki co musisz – popatrzyłam na niego, kręcąc głową.
-Ale chłopaki… - jęknął, przytulając mnie.
-Nie jeden z nich też chodził o kulach – zaśmiałam się łapiąc za jego nos.
-Nie rób tak… - spojrzał na mnie lekko się krzywiąc i łapiąc za moją dłoń. – Dobrze wiesz, że tak nie lubię.
-Doskonale wiesz, że jak dla mnie ten twój okrągły nos jest najsłodszym na całej twarzy, no może po za tymi niemal niewidzialnymi dołeczkami. – zaśmiałam się dotykając jego policzków.
-Kocham Cię, Nick… - westchnął, patrząc mi w oczy. – Tak bardzo Cię kocham, że nawet nie umiem tego opisać.
-Nie musisz – zaśmiałam się, a następnie pocałowałam go w usta. – Też Cię kocham, K.






Ślęczałam nad moją nogą i beznamiętnie wcierałam w nią jakąś maść, która miała złagodzić ból mojej kostki. Obok mnie leżał ściągacz na stopę, a przy drzwiach wejściowych stała już gotowa torba treningowa.
-Może powinnaś sobie odpuścić? – poczułam jak Kieran czule dotyka mojej dłoni.
-Pfff… - prychnęłam, patrząc na  niego z rozbawieniem, a następnie naciągnęłam materiał, który miał nadal w jakimś stopniu usztywniać moją kostkę i stopę. – Żebyś szybciej wrócił na boisko niż ja na kort? Na pewno nie…
Tak, naprawdę nie chciałam tam jechać. Nie chciałam wsiadać do tej czarnej taksówki, która lada moment miała zawitać pod moim domem. Nie chciałam jechać na drugi koniec Londynu tylko po to, żeby uronić kilka łez spowodowanych bólem. Nie chciałam zostawiać tutaj samego Kierana i nie chciałam zachowywać się jak idiotka. A jednak teraz to wszystko się działo. Nie mogłam zostać w domu, choćby ze względu na mój honor i dumę. Choć raz musiałam mu udowodnić, że jestem silna, czasem nawet bardziej niż on.
-Gdybyś miała prawko dałbym Ci kluczyki – widziałam jak uroczo się uśmiechnął, ale ja ponownie prychnęłam śmiechem.
-Żebym pojechała na drugi koniec miasta i sprowadziła Ci to auto pod dom? – pokręciłam głową spoglądając na jego zagipsowaną nogę. – Nie prędko wsiądziesz za to kółko, nie prędko.
-Chciałbym tylko zabrać moją dziewczynę na jakąś romantyczną kolację… - poczułam jak ściska moją dłoń, a w efekcie podarowałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
-Mamy od tego niezawodne taksówki, ewentualnie Jaydona… - uśmiechnęłam się, całując go w policzek, a następnie uciekając z łóżka. – Wrócę na obiad. Możesz coś przygotować!
-Zamówię…. –  jego głos odprowadził mnie wprost do drzwi wyjściowych.
Ciągnąc za torbę ruszyłam na Wimbledon, na korty, które przecież kochałam. Korty, które sprawiały mi tak wiele radości i bólu jednocześnie.



Głośno syknęłam z bólu, a chwilę później rzuciłam rakietą o kort tylko po to, żeby na nim usiąść. Znowu miał rację. Nie powinnam była jechać na ten trening, ale przecież tak bardzo chciałam wrócić do normalnego funkcjonowania. Chciałam już wrócić na ten kort i ograniczyć spotkanie ze smutnym wzrokiem Kierana pragnącego jechać do ośrodka treningowego swojego klubu. W efekcie siedziałam na trawie z narysowanymi białymi liniami i siatką centralnie na jego środku. Poczułam jak łzy powoli wzbierają się w moich oczach i na chwilę je mocno ścisnęłam.
-Dlaczego on zawsze ma rację?! – warknęłam głośno.

-Podobno będzie bolało… - głos Kierana zawisł, gdzieś nad moją głową, podczas gdy moje oczy spotkały się z jego. –Stwierdziłem, że może te świeczki Ci pomogą… Wiesz, tak robią w filmach.
Cicho prychnęłam i założyłam swoje dłonie na jego szyję.
-Na pewno dobrze założyłeś? – westchnęłam spoglądając na jego dolną część ciała.
-Tak… Jak zaboli to powiedz. – mruknął, wciąż uważnie mi się przyglądając. – Wtedy nieco zwolnimy....
-Mhm… Nie bój się – zaśmiałam się. – Na pewno nie będzie boleć.
-Shhh… - uśmiechnął się stykając swój nos z moim, zaglądając mi w oczy, a następnie mnie całując. Za chwilę po raz pierwszy miałam być w swoim raju.
(…)
-Aua! Kieran… - jęknęłam z bólu, spoglądając mu w oczy.
-Miało Cię nie boleć… - zaśmiał się, wysuwając ostrożnie ze mnie.
-Ale boli… - jęknęłam ponownie.
-Już, już… - poczułam jak schodzi ze mnie, a chwilę później do siebie przytula. – A nie mówiłem, że zaboli? Miałem rację.

-Znowu miał tą pieprzoną rację! – warknęłam w stronę trenera, jednocześnie ściągając buta i rzucając nim o ziemię. – Ta noga boli jak cholera…
-Spokojnie… - mojego przełożonego cechowało  jak zwykle pacyfistyczne podejście do wszystkiego. – Zaraz ktoś ze sztabu ją obejrzy  i opatrzy.
-Spuchła mi… - jęknęłam.  – Czy ja jeszcze kiedykolwiek będę mogła wejść na kort, żeby sobie pograć?
-Za szybko wróciłaś… - popatrzył na mnie kręcąc głową. – Jeśli to nic wielkiego to przez miesiąc nie chcę Cię tu widzieć. Weź sobie wolne. Ułóż sobie do końca życie.

Kolejny facet w moim otoczeniu, który miał rację. Potrzebowałam stabilizacji, niezależnie od tego jak mało czasu minęło od kiedy jestem z Kieranem. Potrzebowałam go dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Gdyby to zależało tylko ode mnie wyjechałabym z nim, gdzieś tylko po to, żeby odciąć się od tego wszystkiego. Zostać tak sam na sam ze sobą nawzajem.  Potrzebowałam pewności, że pewnego dnia klęknie przede mną i zapyta czy zostanę jego żoną, że jakiś czas później przed ołtarzem powie mi o sakramentalne ‘tak’. Ostatnio nie marzyłam o niczym innym niż to. Chciałam być jego własnością już na zawsze….


~*~

Witam moi niedługiej przerwie świątecznej. Mam nadzieję, że ta minęła Wam na prawdę udanie. Zabawne jest to, że chciałam zakończyć to opko  z Nowym Rokiem, ale teraz już wiem, że to się nie uda. No nic skończe je na pewno do sesji. A już na 80% do 7 stycznia. Może 6-ego wieczorem dodam ostatni rozdział? Kto wie, kto wie... Zobaczymy jak będzie się Wam czytało. Cieszy mnie, że choć część z Was jest nadal ze mną i czyta moje wypociny.
Co do rozdziału na swój sposób go lubię i na swój sposób boję się go dodawać. Niektórzy znają moje 'prorocze' zdolności. A ja zwyczajnie nie chcę być prorokiem w tym sezonie xd Przynajmniej nie jeśli chodzi o złe rzeczy.
Zostawiam Was z nowością i życzę Szczęśliwego Nowego Roku od Kanonierki machającej z góry tabeli! :)

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Szkoda że został ci już tylko ostatni rozdział do dodania. Pozdrawiam 😃

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejaaaaaaa :*** Cudo ofc ♥ pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej... <3 Końcówka mnie jakoś rozczuliła mimo wszystko. Jedyne o czym marzy...to małżeństwo. Zobaczymy, czy i Kieran marzy o tym samym.
    Susie nareszcie odeszła. Pięknie.

    Czekam na kolejny i pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry rozdział, szkoda że przedostatni 😅😓😓😓

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy dziś wieczorem pojawi się ostatni rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam Cię do Liebster Awards
    Więcej u mnie + nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń