#header-inner img {margin: 0 auto !important;} #header-inner {text-align:center !important;}

czwartek, 31 października 2013

Chapter II

I really feel
That I'm losing my best friend
I can't believe
This could be the end



-Co zrobiłaś? – głos i  śmiech Jaydona rozniósł się w mojej słuchawce, podczas gdy leżałam właśnie na kanapie w salonie i przeskakiwałam pilotem po kanałach.
-Serio. Nudzę się tutaj – zawtórowałam mu, wygodniej rozkładając się na kawałku mebla. – Musiałam cos zrobić, żeby zabić nudę…
-Aplikowałaś do fast fooda online? – ponowny śmiech sprawił, że nie skupiałam się już na tym, co aktualnie przełączam, wręcz cisnęłam pilotem w róg kanapy. – Gdyby mój braciszek dowiedział się tylko, co jego Nicole robi z nudy podczas gdy on nadal nie zdaje sobie sprawy, że ma Cię znowu na miejscu.
-Przestań tak mówić Jay…. – westchnęłam momentalnie zmieniając ton swojego głosu z rozbawionego na poważny. – To nie jest śmieszne… Ani trochę.
-Uuu…. – dopiero zauważyłam, że ton jego głosu jest wiecznie prześmiewczy i drażniący. – Chciałbym powiedzieć, że kłopoty w raju, ale wy chyba dawno go opuściliście.
-On mi powiedział, że…. – przygryzłam dolną wargę i nerwowo zarzuciłam nogę na nogę. – Że chyba byłam dla niego kimś więcej…
-Nick! – odsunęłam od ucha słuchawkę słysząc wydzierającego się na mnie Jaydona. – Wiem o wszystkim. Byłaś jego pierwszą i zrobiliście to kilka razy przed twoim wyjazdem… I wiem jeszcze, że jemu po tym wszystkim było naprawdę ciężko bez Ciebie.
-Wydaje Ci się – prychnęłam, łapiąc za jakąś gazetę. – Miał swój ukochany klub i pewnie szybko znalazł jakąś laskę…
-Jest z Susie dwa lata…. – przerwał mi, sprzedając kolejne detale  z życia swojego brata. – Wcześniej nie miał żadnej i…
-Czy ty do cholery słyszysz sam siebie Jaydon?! – warknęłam poddenerwowana, bowiem od kilku dni próbowałam odgonić od siebie myśli, że mój Gibbo się we mnie podkochiwał, że te wszystkie pocałunki i treningi przed jego związkiem ze starszą dziewczyną wcale nie były tym o czym myślałam. – Próbujesz mi wmówić, że 15 latek jest w stanie zakochać się po uszy?!



Leżałam na trawniku w Hyde Parku i czekałam, aż Jaydon punktualnie pojawi się w umówionym miejscu. Nie sprawdzałam już nawet ile minut jest aktualnie po czasie.  W moich uszach dźwięczała teraz muzyka, a na moją twarz padały promienie słońca. Tak było idealnie, na tyle idealnie, że ktoś musiał rzucić cień na moją twarz. Lekko poirytowana podniosłam powieki i dostrzegłam stojących nade mną Jaydona i Kierana. O tyle, o ile ten pierwszy uśmiechał się od ucha do ucha, drugi stał z jakąś urażoną miną i rękoma skrzyżowanymi na swojej klatce piersiowej.
-Nie mógł dzisiaj trenować – Jay szepnął, minimalnie się przy tym śmiejąc. – Uważa, że w ten sposób nie zostanie legendą.
-A ja myślę, że po prostu nie chciał się tu ze mną spotykać. – spojrzałam na chłopaka i podniosłam się z trawnika.
-Kieran, będziesz dzisiaj kierowcą? – spojrzałam na drugiego z bliźniaków, który zrezygnowany spojrzał teraz na swojego brata.
-Ty na pewno nim nie będziesz, a skoro znowu wzięliśmy mój samochód to chyba nie mam wyjścia. – westchnął wywracając oczami.
-Dobry braciszek – Jay wybuchł śmiechem, lekko szturchając chłopaka, a następnie obejmując mnie ramieniem i wykonując ten sam gest względem brata. – Dzisiaj Wam uświadomię jak wiele oboje tracicie.
-O czym ty znowu pieprzysz? – Gibbo zmierzył wzrokiem najpierw swojego brata, a później mnie.
Poczułam jak na moich policzkach pojawia się szkarłat, a moje nogi mimowolnie zaczynają się chwiać. W efekcie musiałam mocniej wtulić się w ramię Jaydona, żeby tylko moje 12 centymetrowe szpilki nie sprawiły, że skręcę sobie kostkę albo coś gorszego. Nie uszło to oczywiście uwadze, zarówno jednego jak i drugiego z braci.
-Daj mi te buty. – stanowczy głos Jaydona sprawił, że musiałam teraz spojrzeć na jego twarz. – Serio. Ściągaj te szpilki.
Patrzyłam na niego jak na ostatniego wariata, zastanawiając się, co jeszcze wymyśli. Już po kilku dniach w jego towarzystwie doszłam do wniosku, że dzieciństwo źle wpłynęło na jego psychikę, że zdecydowanie zbyt dużo imprezował, a w jego głowie roiło się od niekoniecznie dojrzałych pomysłów.
-No zdejmuj! Kieran więcej trenuje, więc Cię poniesie…. – poczułam jak tracę grunt pod nogami i to bynajmniej nie dlatego, że mój były przyjaciel miał mnie za chwilę wziąć na barana, ale dlatego, że te słowa wypłynęły z ust Jaydona, który najwidoczniej dzisiejszego wieczora próbował wyjawić swojemu bratu, kim naprawdę jestem.

-Znowu ją nosisz? – jęk Jaya dało się słyszeć w całym parku, na co odpowiedział mu tylko mój śmiech. –Stary, co ona z Tobą robi?
-Gibbo jest po prostu najlepszy na tym świecie – zaśmiałam się całując go w czubek głowy, a następnie przytulając się do jego pleców.
-Ciesz się, że jesteś taka lekka… Inaczej bym Cię nie niósł – stęknął spode mnie, a chwilę później się roześmiał. – Będę miał lepsze mięśnie niż mój idealny braciszek.
-Jakbyśmy nie ciągali jej przez pół miasta pieszo, to teraz nie musiałbyś jej nosić i już dawno bylibyśmy w domu. – burknięcie Jaya rozbawiło mnie po raz kolejny, ale widocznie tym razem nie tylko mnie.
-Gdybyśmy jeździli autobusem to nic byśmy nie załatwili. Matka by nas nigdzie nie puściła. – spode mnie po raz kolejny wydostał się lekko zdyszany głos Kierana. – Nick… Muszę zapalić, dasz mi te papierosy…
Ledwo stanęłam na ziemi, a paczka wylądowała pod moją koszulką. Spojrzałam w oczy Kierana i pokręciłam głową.
-Jak tak bardzo chcesz palić, to sam je sobie weź… - zaśmiałam się lekko, zupełnie zapominając, że z nami jest Jaydon.
-Dobrze wiesz, że mógłbym to zrobić… Tylko mój brat będzie znowu zazdrosny – zaśmiałam się, a chwilę później uległam oddając paczkę jej właścicielowi.
-Za to Cię uwielbiam… - poczułam jak chwilę później obejmuje mnie od tyłu na wysokości pasa i czule całuje gdzieś w szyję.
Był starszy, zawsze zaskakiwał mnie jakimś gestem. Nigdy nie protestowałam, chciałam dowiedzieć się od niego wszystkiego, chciałam chłonąć od niego każdą wiedzę, dotyczącą relacji damsko-męskich, a on sam mi ją serwował.
-Mam wieczorem trening… - zaśmiałam się wyswobadzając z uścisku jednego z bliźniaków. – Wracajmy lepiej do domu.



-Oprzyj się o moje plecy – w mojej głowie zadudnił głos Kierana, który w tym momencie wydawał  mi się niesamowicie surowy i seksowny.
-Z wielką chęcią – mruknęłam, wtulając jednocześnie swoją twarz w jego szyję. Zbyt duża porcja alkoholu tego popołudnia ulatniała się teraz wraz z moim wydychanym powietrzem. Widziałam jak żyłki na szyi Kierana niebezpiecznie pulsują i widziałam jak próbuje jednocześnie zapanować nade mną i swoim bratem. Jaydon tymczasem zaczepiał po drodze wszystkie dziewczyny, który miały na sobie krótkie kiecki, szpilki i wyglądały na kogoś kto idzie na imprezę. 
-Źle się czuję… - mruknęłam, skupiając się jednocześnie na mięśniach Kierana, które pracowały gdzieś pod jego koszulką. – Gdzie masz moje buty?
Zatrzymał się, jednocześnie podnosząc moje buty lekko do góry. Dałam mu znać, że muszę stanąć na ziemi, a po chwili w szpilkach zataczałam się już w kierunku pobliskiego krzaka, tylko po to, żeby zwrócić dzisiejszy obiad. Czułam jak chłodny pot spływa po moim czole i wspieram się dłonią o jakieś podparcie, które momentalnie przy mnie wyrosło. To samo oparcie właśnie przytrzymywało moje włosy i szeptało coś do mnie.
-Co? – jęknęłam, łapiąc duży haust świeżego powietrza.
-Przykro mi, że Jay cały wieczór zachowuje się jak ostatni dupek… - dopiero wtedy zrozumiałam, że opierałam się o Kierana, który ciągle uważał, że ja i Jaydon ze sobą sypiamy.  –Nie musisz z tego powodu się upijać i…
-Masz moją torebkę? – przerwałam mu po chamsku, a kiedy tylko wyciągnął ją w moją stronę, czym prędzej wyciągnęłam z niej papierosa i szybko go odpaliłam.
-Nie pal… - widziałam jak lekko się skrzywił odsuwając ode mnie na kilka milimetrów, jednocześnie nadal dbając o to, żebym mogła się o niego opierać.
-Jestem pijana… - spojrzałam mu w oczy. – Właśnie zwróciłam obiad, potrzebuje trochę nikotyny i prawdopodobnie porządnego seksu. – nie zwracałam uwagi na to, co powie Kieran, ani na to, co usłyszy Jaydon. – Przeleć mnie dzisiaj….
Wszystko co miało zabrzmieć poważnie, zabrzmiało jedynie jak żałosna prośba, a chwilę później ponownie wylądowałam w ramionach Gibbsa. Poczułam jak obejmuje mnie i głaszcze po głowie.
-Ładnie się dzisiaj załatwiłaś…




Sama nie wiem jak to się stało, ale rano nie obudziłam się ani w moim łóżku, ani Jaydona. Najzwyczajniej w świecie, kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam śpiącego koło mnie Kierana. Jego ręka obejmowała mnie gdzieś w talii, a powietrze, które wypuszczał ze swoich na wpół otwartych ust lądowało na moim czole. Powoli obróciłam się na przeciwny bok, a tuż pod łóżkiem wyrosła mi miska z jak się domyślam, tym co jeszcze dane było mi zwrócić tej nocy. Cicho jęknęłam, a w efekcie poczułam jak chłopak mocniej przyciąga mnie do siebie i przyciska do swojego torsu. Równomierne oddechy, które teraz pozostawały gdzieś na mojej szyi, sprawiały, że jego klatka piersiowa mimowolnie się prężyła, a chwilę później wracała do normalnego stanu.
-Kieran… - jęknęłam cicho, ale w efekcie poczułam tylko jak jego podbródek spoczął na moim ramieniu.
-Mówiłaś, że nie będziesz już wymiotować…. – jego senny ton głosu sprawił, że momentalnie obróciłam się tak, by móc sprawdzić, czy ciągle śpi. Spał… Tak  pięknie i uroczo. Mimowolnie się uśmiechnęłam i nieco pewniej do niego przytuliłam.
-Dziękuję… - szepnęłam przymykając powieki i nie zważając już teraz na konsekwencje dodałam: - Tak bardzo mi Ciebie brakowało.
-Jak to? – poczułam jak nerwowo się poruszył, spojrzałam na jego twarz i w miejscu tych przymkniętych śpiących powiek, dostrzegłam szeroko otworzone ciemne oczy. –Jesteś dziewczyną mojego brata, o czym ty mówisz?
-Nie jestem dziewczyną Twojego brata… - jęknęłam. – Nie uprawiałam z nim nigdy seksu, to by było dziwne gdybym zaczęła…
-Czemu dziwne? – widziałam jak zmarszczył brwi. – Boże Jay zmienił orientację?
-Co?! Nie! – spojrzałam na niego lekko się odsuwając i patrząc mu w oczy.
-Czemu ja Cię w ogóle przytulam?! – poczułam jak dłoń Kierana ześlizguje się z mojej talii, a on sam w dalszym ciągu uważnie mi się przygląda. – Czemu to by było dziwne gdybyś się z nim przespała?
-Bo uprawiałam seks z Tobą. – momentalnie zajrzał pod kołdrę jakby sprawdzając czy ma na sobie jakiekolwiek ubranie, a po chwili odetchnął z ulgą.- Nie teraz.
-Od dwóch lat mam dziewczynę i w przeciwieństwie do mojego brata jestem wzorem wierności – niemal syknął mi prosto w twarz. – Nie ma opcji, że to robiliśmy. Pamiętałbym... Chyba.
Złapałam głęboki oddech i przelotnie spojrzałam na sufit. Nie spodziewałam się, że to wszystko wyda się tak szybko, przez jedno popołudnie, które wymyślił Jaydon.
-Przespaliśmy się ze sobą kilka lat temu, nawet nie raz. – westchnęłam. – To był mój pierwszy raz. Mój i Twój i proszę Cię nie kłam teraz, że nie. – złapałam za kawałek kołdry i zdając sobie sprawę z tego, że mam na sobie tylko bieliznę z premedytacją go z siebie zrzuciłam. – Ta blizna na udzie to dokładnie ta, o której pomyślałeś za pierwszym razem, a ta… - wskazałam na podłużne cięcie na brzuchu. – To ta po wyrostku.
-Nick? – spojrzał na mnie z zaskoczeniem i jednocześnie niedowierzaniem malującym się na twarzy. – To naprawdę Ty? Co Ty tutaj robisz?  Ja…
-Czemu drzecie się na siebie od samego rana? – do pokoju wpadł Jaydon.
-Czemu mi nie powiedziałeś, że to Nicole?! – Kieran wydarł się na brata, jednocześnie do końca zrzucając z nas kołdrę.
-Czemu jesteście oboje w samej bieliźnie?! – patrzyłam to na jednego to na  drugiego i zupełnie nie wiedziałam, co zrobić. Zapewne siedziałabym tak jak kołek jeszcze długo, gdyby Kieran nie cisnął we mnie kołdrą, mrucząc, żebym się zakryła. – Wróciliście już do dawnych przyzwyczajeń i pieprzycie się po kątach, jak trzeciego muszkietera nie ma?




Leżałam na łóżku Kierana i nerwowo, co chwilę spoglądałam na drzwi. Miałam na sobie jedynie bieliznę, a moje palce wybijały nerwowy marsz o ścianę.
-No cholera! Nie wiem, gdzie je wrzuciłem! – spojrzałam na chłopaka stojącego tyłem do mnie i grzebiącego, gdzieś w szafce.
-Jesteś pewien, że Jay nie urwie się dzisiaj z lekcji tak jak Ty? – jęknęłam cicho w obawie przed nakryciem przez drugiego z bliźniaków.
-Nie. To znaczy na pewno mamy go z głowy jeszcze przynajmniej przez dwie godziny… Cholera gdzie one są…. – głos Kierana zniknął gdzieś w szufladzie, a ja głośno westchnęłam.
-Bez nich nawet na nic nie licz. – mruknęłam skupiając teraz swój wzrok na moim półnagim ciele.
-Nie jestem głupi. – spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. – Chyba nie chcemy wydać na ten świat wspólnego potomstwa.  Mam!
Spojrzałam na chłopaka, który w geście triumfu wyciągnął do góry opakowanie z pojedynczym kondomem i prezentował go z miną a’la ‘Eureka! Odkryłem właśnie elektryczność!’. Zwinnym ruchem znalazł się na łóżku obok mnie, a chwilę później podawał mi już opakowanie, wracając do całowania mojego brzucha. Stado motyli gwałtownie zebrało się do lotu, a ja bez pamięci zatraciłam się w kolejnych pieszczotach mających na celu dążenie do dobrania się do moich majtek.
-Uwielbiam Cię, Nick… - spojrzał mi w oczy, a chwilę później poczułam jak jego dłonie zgrabnie zsuwają moją dolną część bielizny, zaś jego usta bez problemu odnajdują wspólny rytm z moimi.







W te piękne słoneczne sobotnie popołudnie siedziałam w moim mieszkaniu na Highbury i przeglądałam właśnie gazetę, kiedy do moich drzwi rozległo się pukanie. Nie właściwie to nie było pukanie, to było walenie.
-Już idę! – ociężale podniosłam się z kanapy i chwilę później otwierałam drzwi zdyszanemu Jaydonowi.
-Słyszałaś? Gibbo krwawi! – patrzył na mnie z jakimś takim dziwnym przerażeniem, chyba pierwszy raz się martwił. No może martwił się już kiedyś: jak zgubił 5 funtów, które miał wydać na lody i lemoniadę mając jakieś 11 lat.
-Pokrwawi i przestanie – zaśmiałam się bagatelizując problem z jakim wpadł do mnie Jay, a może powodem tego było to, że jak i Kieran wyjaśniliśmy sobie najważniejszą kwestię: nic nie wróci do tego samego stanu rzeczy.
-Grał właśnie mecz. Ściągnęli go z boiska… Cholera, Nick co z Wami? Przecież wiesz, że on nienawidzi widoku krwi! – warknął na mnie jakby chcąc wywołać jakieś poczucie winy, ale to nie była moja wina.
-Będzie musiał do tego przywyknąć w takim razie… - mruknęłam od niechcenia łapiąc za bluzę.
-Będą zakładać mu szwy, proszę Cię on potrzebuje… - jęknął przede mną.
-On ma dziewczynę Jay! – warknęłam spoglądając na chłopaka.
-Gibbo tak na serio jest mięczakiem, zawsze płacze… - spojrzałam na Jaydona z miną w stylu, no co ty jeszcze mi nie powiesz, po czym uległam i razem z nim ruszyłam na stadion.



-Nie kręć się! – warknęłam na chłopaka, z którego oczu leciały teraz łzy, a jakiś hinduski lekarz usiłował nadaremnie go uspokoić i zaszyć ranę. – Jak ta krew ma przestać lecieć, jak nie dajesz się zszyć?!
-Nick… - jęknął, niewyraźnie wymawiając moje imię, a chwilę później łapiąc mnie za rękę i mocno ją ściskając.
-Spokojnie… - westchnęłam. –Wow! Ile ty masz siły w tych łapach?!
Pierwszy raz uważnie zlustrowałam jego ramionami i zrozumiałam, czemu poczułam ból pod wpływem uścisku. Jego mięśnie nie były po prostu wykształcone, one były kosmicznie wykształcone, one niemal nie mieściły się na tych drobnych kończynach. Zupełnie zapomniałam o tym, co się dzieje, skupiałam jedynie swój wzrok na jego ręku i na tych pulsujących mięśniach, pod wpływem uścisku na mojej dłoni.
- Gibbo, zamknij oczy… - sama chyba bardziej jęknęłam, niż on, ale o dziwo posłuchał mnie. – Zapomnij na chwilę o tym wszystkim, ok? Pamiętasz jak dostałeś propozycję z Arsenalu? Teraz jesteś jakby jego częścią no, nie?
-Pół roku później wyjechałaś…. – mruknął w dalszym ciągu mocno zaciskając powieki, podczas gdy ja dałam lekarzowi znak, że może zacząć szyć.
-Ale zanim wyjechałam ekscytowałam się tym z Tobą. Pamiętasz jaki byłeś szczęśliwy?
-Czemu już nie grasz? – ponownie mruknął, ściskając moją dłoń mocniej.
-Stwierdziłam, że na świecie nie ma lepszych kortów niż wimbledońskie i…. – cicho się zaśmiałam. – To chyba był mój protest. Tak bardzo chciałam tu wrócić, że mówiłam rodzicom, że przestanę trenować, jeśli nie będę tego mogła robić na Wimbledonie.
-Jesteś wariatką. – zaśmiał się cicho. – Tęskniłem za Tobą. Bardzo… Tak bardzo, że zdałem sobie sprawę, że to wszystko między nami to nie było jakieś głupie próbowanie i zabawa. Nie dla mnie, Nick…. Chyba od samego początku. A ten cały Josh…
-Joshua – przerwałam mu, lekko się śmiejąc.
-Właśnie on. – jęknął cicho, kiedy lekarz zaczął nakładać kolejny szew. – Denerwował mnie od samego początku. Wkurzało mnie to, że Ci się podoba i nawet bałem się, że może lubisz tylko białych facetów. Byłem kurwa zazdrosny.
-Shhhh…. –ostrożnie podsunęłam swoją twarz bliżej niego i pocałowałam go w policzek. – Już nigdy nie będziesz zazdrosny….
-Czemu? – mruknął lekko otwierając powieki i spoglądając na mnie.
-Zamknij te oczy – zaśmiałam się. – Bo masz dziewczynę i jesteś szczęśliwie zakochany. Cieszy mnie to, Kieran.
-Nie… - mruknął, ściskając mocniej moją dłoń. – Nie ciesz się, proszę. To wcale nie sprawi, że poczuję się lepiej. Ja….
-No i gotowe – lekarz zaprezentował nam swój firmowy uśmiech, jednocześnie pozwalając Gibbsowi otworzyć oczy. – Dziękuje. Pani pomoc była nieoceniona.
-Taki pacjent. – zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami, a chwilę po tym wyciągnęłam swoją dłoń z uścisku Kierana i jako pierwsza wyszłam na korytarz do Jaydona.
Ledwo opuściliśmy gabinet zabiegowy, a na szyi Kierana zawisła Susie, chwilę później uważnie obcinając mnie wzorkiem, a zaraz po tym dziękując za dotrzymanie towarzystwa jej mężczyźnie. Moja odpowiedź była zupełnie niepotrzebna, jedynie odwzajemniłam uśmiech.
-Jay? Możesz mnie teraz odwieźć do domu? – westchnęłam, na co ten tylko pokiwał głową. –Brat? Kiedy Cię wypuszczą?

-Jutro rano. Nie martw się, chłopaki mieli przyprowadzić moje auto. – zaśmiał się, a po chwili jego wzrok spotkał się z moim. – Dzięki Nick. Jesteś najlepsza…. Jesteś najlepszym kumplem.



~*~

Witam.
Dziękuje za wszystkie komentarze, trochę się ich uzbierało. Cieszy mnie fakt, że podoba Wam się to opowiadanie. Rozdział postanowiłam dodać dzisiaj ze względu na to, że jutro dość późno wrócę do domu. Mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zawiedzie. Na wstępie chcę zaznaczyć, że akcja musi trochę przyspieszyć ze względu na to, że jest tylko 7 rozdziałów. 
Kolejny rozdział dodam prawdopodobnie w środę, ponieważ na długi weekend najprawdopodobniej wyjeżdżam. Trochę życie na walizkach, dlatego cieszę się, że opowiadanie mam skończone w wordzie. Dzięki temu nie mam problemu z dodawaniem nowości. 
Pozdrawiam Was wszystkie i dziękuję za każdy komentarz. 

15 komentarzy:

  1. Hmmm.... Bardzo ciekawy rozwój sytuacji. Czekam na następny. :)

    Pozdrawiam N.

    On the Other Side: Rozdział II http://on-the-other-side-blog.blogspot.com/2013/10/rozdzia-ii.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże Kieran, jak go nie kochać. Zaplusował u mnie już na początku, kiedy pomagał jej nie wiedząc kim właściwie jest. No i to jak ją przytulał... Dobrze, że mu powiedziała, teraz tylko chłop musi zostawić swoją słodką panienkę i żyli długo i szczęśliwie ;) Tacy fajni są razem, no stworzeni dla siebie ;) A jego lęk przed zszywaniem rany, urocze ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. dodaj nowy na gunner-love gupia dzifffko

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdziwiłam się trochę, że mu Nicki powiedziała. Ale to dobrze, jestem teraz ciekawa co zrobi Kieran w sytuacji : miłość swoich młodzieńczych lat czy laska o "sukowatej twarzy"... Dla mnie wybór byłby prosty xD

    Wiesz, gdy czyta się te wzmianki z ich wspólnej przeszłości to odnosi się wrażenie, że pasują do siebie idealni.

    Wiesz doskonale, że mi się podoba wszystko, co piszesz, więc i to :D

    Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejną część historii...trójki muszkieterów :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kogo Kieran chce oszukać. Przecież to jasne jak świetlówka, że on dalej coś czuję do Nick. Bardzo mnie ucieszyło, że dowiedział się kim naprawdę jest, może poprzez terapię wstrząsową, ale takie rozwiązania są najlepsze <3 Boże, kocham tą historię. Nie wiem czy dożyję środy. Tylko masz kolejny odcinek wrzucić o czasie bo Cię znajdę! :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Wróciliście już do dawnych przyzwyczajeń i pieprzycie się po kątach, jak trzeciego muszkietera nie ma?" <3 Szczerość i bezpośredniość tej trójki mnie powala :D

    Retrospekcje cudownie wkomponowały się w rozdział! Piękna całość. Jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Suzie mnie ciut irytuje, ale przeboleję to xd biedny Kieran... hahaha, musiał się chłopak wycierpieć w tym gabinecie. Czekam na kolejny, a ten był oczywiście świetny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. miło, że nareszcie znalazłam kolejną historię prosto z Emirates, jestem na etapie poznawania tego klubu, jako świeżo upieczona mieszkanka londyńskiego Islington ;) tak więc, wyobrażam sobie szok w jakim Kieran się znalazł, gdy uświadomił sobie kim jest domniemana dziewczyna jego brata, całe jego życie wywróciło się do góry nogami, bo oto na nowo w okolicy pojawiła się jego pierwsza miłość i coś mi się wydaje, że to się skończy bardzo ciekawie, niekoniecznie dobrze dla Suzie ;) bardzo mi się podoba, jeśli możesz, informuj mnie proszę na
    why-do-you-build-me-up.blogspot.com , gdzie pojawił się nowy odcinek ;)

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaskoczyłaś mnie tym, jak szybko rozwija się akcja. Nie spodziewałam się, że Gibbo tak szybko dowie się prawdy, chociaż ciągle nie potrafię zrozumieć, jak to się stało, że Jaydon poznał Nick od razu, a Kieran potrzebował specjalnego uświadomienia. Ale niektórzy faceci są bardzo ciężko kapujący, może to dlatego. Myślę, że Kieran jest bardzo wrażliwy i nie mam na myśli tylko kontuzji, widoku krwi, ale też jego stosunek do Nick. Może wmawiać i sobie, i swojej nowej dziewczynie, i Nick, że jest tylko świetną kumpelą, ale chyba wszyscy wiemy, że głębiej sprawa się ma zupełnie inaczej.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowość: On the Other Side: Rozdział III http://on-the-other-side-blog.blogspot.com/2013/11/rozdzia-iii.html?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra u mnie nowość, a za chwilę skomentuję to na górze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaydon jest tutaj taki ludzki! Normalnie jak nie on. Brak zdjęcia z delfinem i dopisku NO HOMO, brak nagiego zdjęcia z dzieciństwa i komentarza 'my cock's looking decent here'. Zaskakujące :D
    Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale wepchnięcie bratu na barana laski to przesłitaśny gest normalnie.
    KIERAN MYŚLAŁ, ŻE ONA I JAYDON NO NIE MOGĘ i jeszcze /przeleć mnie/. Nagroda za tekst roku + sprzyjające temu okoliczności wędruje w Twoje ręce.
    Okoliczności, w których prawda wyszła na jaw nie do końca wymarzone. Nie wiedzieć czemu wydawało mi się, że dojdzie do tego nieco później mimo wszystko. Ale ta krępująca rozmowa po przebudzeniu <333
    To urocze, że zrobiłaś z Kierana skończonego mięczaka. A wiesz co jest jeszcze bardziej urocze? To, że on jej nadal potrzebuje hehehhe <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Też zaczynam ,ale ty to jesteś genialna! Strasznie mi się spodobało czekam na kolejny. zapraszam także do
    http://goawayyouareloser.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń