It's the wrong kind of place
To be thinking of you
It's the wrong time
For somebody new
Przechodziłam ulicami Wimbledonu, delektując się widokiem
każdego budynku, który mijałam. Na widok poszczególnych parczków, placów zabaw
czy ogrodów sąsiadów wracały wspomnienia z długich beztroskich popołudni
spędzanych w gronie Jaydona i Kierana. Na mojej twarzy gościł mimowolny
uśmiech, a w moich uszach dźwięczała muzyka. Tęskniłam za tym miejscem.
Wystarczał mi Londyn i Wimbledon, nie musiałam na siłę próbować odzyskiwać
przyjaciół. Nie potrzebowałam tego. Zmierzałam w stronę kortów do tenisa. Nigdy
nie osiągnęłam zawodowego poziomu, było to spowodowane faktem, że po
przeprowadzce do Polski zaprotestowałam, że nie postawię nogi na innym korcie
niż ten najsłynniejszy w Anglii, a może zwyczajnie faktem, że nie miałam
talentu, który wśród tenisistów przechodził z pokolenia na pokolenie. Razem z
powrotem do Londynu postanowiłam powrócić na kort, dla własnej satysfakcji, dla
samej siebie. Już nie dlatego, że ktoś wymagał od małej dziewczynki uprawiania
jakiekolwiek sportu, który miałby ukształtować jej charakter i uchronić od
destrukcyjnego wpływu dzieci sąsiadów – bliźniaków Gibbs.
Nie musiałam mieszkać ponownie w tej dzielnicy, wystarczyło,
że byłam w Londynie i mogłam zorganizować sobie dojazd, choćby w postaci
taksówki. Los przywiał mnie na Highbury. Highbury przypominające mi niemal na
każdym kroku o Kieranie i tych kilku wspomnieniach z nastoletniego życia.
Highbury, na którym dało się czuć ducha drużyny z tej części Londynu.
-Nie żartuj! Byłem
Twoim pierwszym?- do moich uszu dotarł nieco prześmiewczy głos starszego o rok
chłopaka o wdzięcznej twarzy małego chłopczyka. Miał ją od zawsze i nie
widziałam go w przyszłości z innym wyrazem twarzy lub jej rysami, bez tego
nazbyt przerysowanego i przy dużego nosa lub lekko odstających uszu.
-Takie to dziwne? –
fuknęłam obracając się lekko przeciwną stronę. – Mam 12 lat, nie udawaj, że
będąc w moim wieku pierwszy pocałunek miałeś już dawno za sobą.
-Nie, no…. – widziałam
kątem oka, jak lekko się speszył, zmarszczył lekko brwi i nerwowo podrapał po
tyle swojej głowy. – Myślałem tylko, że podoba Ci się ten gówniarz z Twojej
klasy…. Jak mu tam? Josh?
-Joshua – rzuciłam z
wyższością unosząc lekko do góry swój lekko zadarty nosek. – I nie… Nie podoba
mi się, Kieran….
Poczułam jak moje
policzki przyjmują szkarłatny odcień, a moje niebieskie oczy nieuchronnie
wpatrują w jego ciemno brązowe. Kieran był zawsze jak brat, lubiłam go bardziej
niż każdego innego chłopaka, ba nawet bardziej niż Jaydona. To właśnie moja sympatia do niego
była powodem szyderstw ze strony części chłopaków z klasy Kierana, którzy
zawzięcie przytykali mu, że musi zaprowadzić swoją dziewczynę do szkoły, na
trening, a wieczorem na dobranockę. Miałam swoją niepisaną ksywkę ‘dziewczyna
Gibbo’. I mimo, że Kieran przy mnie udawał, że zupełnie nie obchodzą go te
przytyki, niejednokrotnie widziałam jak chodził z rozwaloną wargą albo podbitym
okiem ukrytym pod próbą zakrycia siniaka pudrem jego mamy. Jeśli o to chodziło, jego mama była niezwykle
cierpliwą kobietą.
-Hm? – mruknął,
momentalnie podsuwając się bliżej mnie i obejmując mnie w talii. – Tak sobie
myślę… - zaczął nieśmiało, wlepiając swój wzrok w kawałek betonu. – Skoro nikt
Ci się aktualnie nie podoba, a chciałabyś poćwiczyć na przyszłość…. No wiesz na
początek tylko całowanie….
Zaśmiałam się cicho pod nosem na wspomnienie mojego
pierwszego pocałunku, a następnie wyciągnęłam z napoczętej paczki papierosa i
bezceremonialnie odpaliłam go na środku Soho. Dochodziła 18 i nie spodziewałam
się tutaj wielkiego tłumu, a już tym bardziej nikogo znajomego. Właściwie nie
miałam już tutaj znajomych. Byłam jak jedna z tych niesamowicie wyrachowanych i
zimnych nastolatek utrzymujących się z funduszy powierniczych, popijających
całymi dniami albo kawę z logiem Starbucksa albo kosztownego drinka. Różniło
mnie od nich tylko jedno: one zazwyczaj otaczały się grupką przyjaciół, podczas
gdy ja byłam tutaj zupełnie sama. Wrzuciłam pusty kubek po kawie do śmietnika
stojącego mi na drodze, a następnie zajęłam miejsce w jednym z ogródków
pobliskiego pubu, czekając aż podejdzie do mnie jakiś kelner, ze swoim
dziwacznym akcentem, którego obdaruję jedynie nienagannym białym uśmiechem i
zamówię najdroższego drinka jakiego mają w karcie. Zamiast tego do moich uszu dotarł znajomy mi
śmiech, a kiedy już chciałam się podnieść i bez sprawdzania czy to na pewno
osoba, o której myślę w popłochu uciec, przed moimi oczami wyrósł wysoki kelner
oczekujący na zamówienie. Nienagannie
wydeklamowałam nazwę trunku, a następnie zrezygnowana opadłam na swoje miejsce,
pospiesznie odpalając kolejnego papierosa.
-Nick?! – do moich uszu dotarł ten sam głos, ale z jakąś
dziwną nutą przekąsu, tak dobrze znaną mi z ust Kierana, ale jednocześnie jakąś
inną. Zupełnie odmienną. Niepewnie obróciłam się w jego stronę, a moim oczom
ukazał się chłopak o ciemniejszej karnacji niż jego brat i zupełnie innym
wyrazie twarzy.
-Jaydon – przywołałam na swoją twarz uśmiech, który nie był
mi do tej pory znany, jakiś dziwny wyraz ulgi, który poczułam spotykając tutaj właśnie
jego.
-Boże, nic się nie zmieniłaś! – zaśmiał się uważnie
przyglądając się mojej twarzy, a chwilę później zajmując bez pytania krzesełko
przy moim stoliku. – Ten sam zadziorny nosek i te same niemal błękitne oczy.
Tylko… - skinął na papierosa żarzącego się w mojej dłoni. – Gibbo rzucił je na
dobre zaraz po tym jak wyjechałaś. Wszyscy mu dokuczali, że palił tylko po to
żeby się Cię wkurzać.
Wzruszyłam jedynie ramionami, nie chciałam zagłębiać się w
temat młodszego z bliźniaków. Nie chciałam poznawać szczegółów jego życia, nie
chciałam rozdrapywać żadnych ran zagojonych po stracie przyjaciela, bo przecież
mianem starty mogłam to nazwać.
-Gdzie się zatrzymałaś? Na jak długo w ogóle jesteś w
Londynie? Matka wspominała, że Twoi rodzice otworzyli firmę w Polsce... – stos
pytań, jakimi zasypał mnie Jaydon były zupełnie niespodziewane i mimo, że nie
wymagały skomplikowanej odpowiedzi zmusiły mnie to przemyślenia odpowiedniej
konstrukcji zdań i zastanowienia się jakiej odpowiedzi najlepiej udzielić.
-Taaa… Firma… - bąknęłam zupełnie niewzruszona. – Nie rusza
mnie to, że jestem córką budowlanego potentata. – wzruszyłam ramionami. –
Chociaż po części, dzięki temu jestem tutaj. Kupiłam małe mieszkanie na
Highbury – ponownie wzruszyłam ramionami, jednocześnie odbierając od kelnera
mój trunek.
-To samo poproszę – Jaydon rzucił sucho w stronę kelnera, a
później wykonał jakiś dziwny gest, zapewne w stronę swoich przyjaciół,
czekających na niego, gdzieś za moimi plecami.
-Małe mieszkanie na Highbury? – zaśmiał się kręcąc głową. –
Tam nie ma małych mieszkań. Nasza mała Nicole zdaje się być teraz wysoko
postawioną osobą. – widziałam jak złożył usta w lekki dziubek, po czym
delikatnie zagwizdał. – Gdyby tylko Kieran się dowiedział.
Wzruszyłam ponownie ramionami, starając się nadać temu
ruchowi jak najwięcej obojętności na wieść czy powie o naszym spotkaniu swojemu
bratu, czy też nie.
-Wpadnij do nas jutro. – kolejna propozycja, która spadła na
mnie jak grom z jasnego nieba, wprawiła mnie w osłupienie. – Przycisnę mojego
braciszka, żeby coś ugotował. Ostatnio co raz lepiej mu to wychodzi… - kolejny
chichot Jaydona przypomniał mi o śmiechu Kierana, za którym chyba tęskniłam najbardziej przez cały
mój pobyt w Polsce i chyba właśnie, dlatego zgodziłam się.
-Najbardziej lubię Cię
jednak w spodniach – mruknął, któregoś słonecznego niedzielnego popołudnia,
kiedy wracając z kościoła uciekliśmy rodzicom pod jakimś błahym pretekstem.
Jaydona od samego początku nie wtajemniczyliśmy w ten plan, więc szedł teraz
zapewne do domu ze swoją mamą. Ja natomiast skryta w lekkim cieniu otaczających
nas bloków, stałam patrząc z uśmiechem w oczy Kierana. Przypierał mnie do tego
muru, co chwilę coś mrucząc
-Zupełnie nie wiem, po
co rodzice wciskają na Ciebie te spódniczki. – kolejne mruknięcie zostało
połączone z pogardliwym spojrzeniem, jakim została obdarzona moja dolna część
garderoby.
Nie odpowiadałam nic,
jedynie się śmiałam. Spódnica, tudzież sukienka była dla mnie czymś normalnym,
rodzice zawsze kazali nałożyć mi jedną z nich idąc do kościoła lub
najzwyczajniej w świecie na jakieś przyjęcie. Mimo, że zadawałam się z dwoma
wiecznie usmarowanymi smołą i trawą bliźniakami, sama niekoniecznie taka byłam.
Poczułam jak jego opuszki palców ostrożnie badają moją twarz i mimowolnie
przymknęłam powieki.
-Co nie zmienia faktu,
że wyglądasz pięknie – ton głosu Kierana wydał mi się niezwykle zduszony, a
chwilę później już doskonale wiedziałam czemu.
-Gibbo… - mruknęłam w
dalszym ciągu nie otwierając oczu. – Myślę, że powinnam wracać….
-Przepraszam. – bąknął
lekko się ode mnie odsuwając. – Chcę Ci tylko powiedzieć, że ostatnio było
bajecznie i …. Przepraszam, jeśli naciskałem albo bolało.
Otworzyłam oczy i
spojrzałam na jego policzki, na których pojawił się teraz lekko czerwony kolor.
Niepewnie złapałam jego dłoń, a później mocno się do niego przytuliłam.
-Chyba pamiętasz, co
ustaliliśmy zaraz po tym? – szepnęłam, tak cicho jakby bojąc się, że jakaś
wścibska sąsiadka nas podsłucha i za chwilę będziemy tematem numer 1 na ustach
całej dzielnicy.
-Że nigdy więcej…. –
pokiwał głową, obejmując mnie w talii i całując mój policzek.
Odrzuciłam, gdzieś na bok kolejne spodnie i wyciągnęłam z
szafy kawową sukienkę. Nie miałam pojęcia czy to odpowiedni wybór, ale nie
dbałam o to. Miałam po prostu wyglądać olśniewająco, jak kiedyś w te niedzielne
popołudnia. Dwie godziny później, z butelką drogiego wina dzwoniłam do drzwi
domu Gibbsów. Nigdy nie zastanawiał mnie fakt, że obaj bracia mieszkają ciągle
razem, mimo, że stać ich na oddzielne mieszkanie. Widocznie tak było im
wygodniej. Niepewnie spojrzałam na czubki moich kremowych butów i torebkę o
podobnym odcieniu, jakby odtwarzając w swojej głowie, czy ten strój na pewno
nadaje się do wyjścia z domu. Ale nie miałam już odwrotu, zwłaszcza, gdy
usłyszałam ciche ‘Już idę’, a chwilę później w drzwiach stanął twarzą w twarz
ze mną Kieran. Mimo, że miałam na sobie jedne z najwyższych szpilek jakie tylko
nosił świat, ciągle był wyższy ode mnie i przyglądał mi się badawczo.
-Hej – posłałam mu sztuczny uśmiech, a następnie wyciągnęłam
w jego stronę butelkę wina. – Jaydon mnie dzisiaj zaprosił.
-A jasne… - na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech,
który świadczył, że teraz już rozumie, a po chwili odebrał ode mnie trunek. –
Kompletnie zapomniałem, faktycznie Jay mówił, że Cię zaprosił. Kieran –
wyciągnął w moją stronę dłoń, jakby oczekując, że teraz mu się przedstawię, a
później ją uściskam.
-Nicole… - ugryzłam się w
język przed powiedzeniem mu, że przecież już się znamy. Po prostu
widocznie, tak miało być.
Po półtorej godziny siedziałam w towarzystwie jedynie
Kierana i jego dziewczyny, niejakiej Susie. Długie blond włosy nadawały jej
sukowaty wyraz twarzy i sprawiały, że przez cały czas uważnie jej się
przyglądałam. Nie jako konkurentce, a jako osobie, która miała zaszkodzić
Kieranowi w jego starannie wybrukowanej ścieżce kariery. Przepraszający uśmiech
Kierana, który co chwilę posyłał w moją stronę, świadczył o tym, że faktycznie
wziął mnie za randkę jego brata, a uświadamiał mnie, że jednego przyjaciela
naprawdę straciłam kilka lat temu. Tylko ja mogłam być tak naiwna i uważać, że
po dziewięciu latach milczenia rzucimy się sobie na szyję i będziemy zaśmiewać
się z tych wszystkich dziecięcych wspomnień.
W końcu pojawił się Jaydon i przepraszając zajął miejsce obok mnie.
-Kieran, pamiętasz Nicole? – zaśmiał się rozlewając nową
porcję wina.
-Nie. A skąd niby miałbym ją znać? – bąknął w ten
charakterystyczny dla niego sposób, jednocześnie z niechęcia odklejając się od
swojej wysokiej dziewczyny.
-Och… - Jaydon spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale
ja w odpowiedzi, jedynie zaczęłam się bawić skrawkiem mojej sukienki, jakby
próbując zakamuflować jakieś dziwne łzy, które powoli się we mnie wzbierały. –
Myślałem, że byłeś na tej imprezie, na której się poznaliśmy.
-Skąd miałbym ją znać? – odburknął jednocześnie mocniej
przytulając swoją dziewczynę, jakby chcąc znać bratu, żeby skończył ten temat
póki jest czas. – Jedyne imprezy na jakich byliśmy razem to te Theo, Aarona i
Alexa. I ciągle nie mam pojęcia, czemu Cię zapraszają.
-Ok, ok…. – widziałam jak Jaydon zrezygnowany przewrócił
oczami, a chwilę później uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. – Temat
skończony, Gibbo.
Leżałam na łóżku Jaydona i tępo patrzyłam w sufit, jakby
próbując odkryć na nim jakieś niewidzialne gwiazdy lub coś podobnego. Nie wiem sama na co liczyłam. Właściciel
pokoju zmył się, gdzieś pół godziny temu, zostawiając mnie jedynie z Kieranem.
Może właśnie leżałam na tym łóżku tylko dlatego, że bałam się usłyszeć
stękającą sympatię byłego przyjaciela albo bałam się jego reakcji, kiedy
zastanie mnie tutaj. Ciche pukanie do drzwi, sprawiło, że momentalnie na nie
spojrzałam.
-Nie chcę przeszkadzać, ale muszę zaraz wychodzić… - czubek
nosa, który zajrzał do sypialni Jaya wywołał na mojej twarzy uśmiech i sprawił,
że momentalnie się podniosłam.
-Jasne. Jak zbiorę się szybko będziesz mógł mnie podwieźć? –
spojrzałam w jego ciemne oczy.
Głośne westchnięcie uświadomiło mi, że to pytanie wcale nie
było na miejscu. Nie chciał mnie podwozić,
nie znał mnie i nie chciał poznać.
-Musiałabyś się zebrać natychmiast.
-W sumie jestem gotowa – popatrzyłam na niego
przepraszająco, a chwilę później zeskoczyłam z łóżka i złapałam za moją
torebkę.
-Spałaś w tej sukience? – widziałam jak pierwszy raz uważnie
zmierzył mnie od stóp do głów, a w mojej głowie pojawiła się jakaś mała
iskierka nadziei, że rozpozna moją bliznę udzie.
-Aua…. Kieran! Jay! –
jęknęłam siadając na krawężniku i jeszcze mocniej przyciskając swoją dłoń do
mojego uda.
-Możesz się ruszyć?! –
pierwszy stanął nade mną Kieran poganiając mnie jak zawsze, dopiero kiedy moją
twarz spowił grymas bólu, a moje oczy wypełniły się łzami, zrozumiał, że coś
jest nie tak.
-Co Ci jest? – Jaydon
świdrował mnie i Kierana swoimi niemal czarnymi oczami, podczas gdy jego brat
kucał przy mnie i próbował odciągnąć moją dłoń od bolącej części nogi.
-Kieran, nie… -
jęknęłam patrząc mu w oczy. – Boli….
-Zaniosę Cię do domu,
tylko mi pokaż… - szepnął najciszej jak potrafił, a ja wiedziałam, że robi to
tylko dlatego, żeby nie dać Jaydonowi, żadnego powodu do śmiechu.
Mimo wszystko lekko
pokiwałam głową, a kiedy zaczął odciągać moją dłoń, jego oczom bez problemu
ukazała się krwawiąca rana.
-Cholera! – niepokojący
okrzyk z ust Jaydona sprowadził mnie na ziemię.
-Jaydon! – zawsze
kiedy, któryś z nich przeklinał karciłam go, przypominając, że jestem w
pobliżu. – Nie znasz innych słów?!
-Cicho, cicho… - teraz
to Kieran mnie uciszył, a po chwili zauważyłam, że przewiązuje mi nogę swoją
koszulką. – Musiałaś zahaczyć o któryś z tamtych drutów.
-Co Ty robisz? –
poczułam jak robi mi się słabo, sama nie wiedziałam czy to z powodu rany czy
może tego, że Kieran właśnie zaczynał udzielać mi jakiejś pierwszej pomocy. Jak
dwunastolatek może udzielić jej poprawnie?
-Uczyli nas tego w
szkole… - podrapał się po głowie, a następnie spojrzał na brata jakby szukając
potwierdzenia. – Tamuję krwotok. Ok…. Teraz powinno być w porządku. Chodź….
Zaniosę Cię do domu.
-Co to? – wskazał palcem na szramę na moim udzie – pamiątkę
po moim spotkaniu z drutem.
-Nic takiego – zaśmiałam się przedzierając się między nim, a
drzwiami. – Zwykła blizna. Pamiątka z dzieciństwa. – mój nerwowy śmiech
rozniósł się po jego domu.
-Moja kumpela z dzieciństwa miała podobną – mogę przysiąc,
że w jego głosie wyczułam nutkę tęsknoty, ale starałam się nie dać tego po
sobie poznać, jedynie spojrzałam na niego ze zrozumieniem i lekko pokiwałam
głową.
-Co takiego sobie zrobiła? – lekko się zaśmiałam, kierując
się w stronę drzwi frontowych i chwilę po tym naciągając moje szpilki.
- Druty… - widziałam jak przygryzł wargę i podszedł bliżej
mnie. – Niepotrzebnie ciągałem ją wszędzie…. Rozcięła sobie nogę o taki gruby
drut…
Lekko się skrzywił serwując mi całą opowieść, którą przecież
tak dobrze znałam. W odpowiedzi posłałam mu krótki uśmiech.
-Musiałeś być dobrym przyjacielem. – westchnęłam. – A ona
musiała być dla Ciebie ważna.
-Czasem zastanawiam się czy nie była kimś więcej…. – złapał
za kluczyki, po czym nie czekając na mnie skierował się w stronę garażu. Stałam
samotnie w tym przedpokoju i analizowałam jego słowa. Czułam jedynie dziwną
pustkę, która przewiercała się teraz przez moje serce. Pustkę, która….
-Idziesz?!
~*~
Witam ponownie.
Równo tydzień po dodaniu prologu witam Was z pierwszym rozdziałem. Cóż mogę powiedzieć? Cieszę się, że jeszcze są osoby, które w dalszym ciągu w jakimś stopniu są zainteresowane tym, co tam sobie napisałam. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę i opowiadanie się spodoba. Pierwszy rozdział jest raczej objętościowo spory, mam nadzieję, że jednak nie za długi.
Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień.
PRZYWYKŁAM DO ROZDZIAŁÓW RAZ NA KILKA MIESIĘCY, JESTEM W SZOKU
OdpowiedzUsuńmowilam ze spisalam to wcześniej :P
UsuńCo nie zmienia faktu, że tydzień to jednak zaskakujący obrót sprawy.
UsuńJak ona mogła nie przyznać się, że go zna, no jak?
Ta blizna.
A Jaydon to też nie łaska brata uświadomić?
Ja rozumiem, że oni i tak muszą się poznać na nowo, że Kieran ma dziewczynę, BLA,BLA,BLA no ale mieliby już jakiś punkt zaczepienia no nie? A teraz wyczuwam w tym wszystkim podejrzanie duży udział Jaydona ale okej.
Pierwszy pocałunek aww ;__;
12-latki i już się bawią w 'przepraszam jeśli bolało'? :D
No i przygotuj się, że w następny piątek rozdział 2 :P
UsuńAnglia - wyzwolony kraj, nawet dzieci szybciej dorastają xd zreszta co 3 piłkarz mówił, że w wieku 12-13 lat miał to za sobą :D więc tylko połączyłam to z 'byłem łamaczem serc' Kieranem. xD
co do blizny: wszystko w swoim czasie :)
Hahahaahh PADŁAM "Skoro nikt Ci się aktualnie nie podoba, a chciałabyś poćwiczyć na przyszłość…. No wiesz na początek tylko całowanie" - PADŁAM! "Na początek.tylko całowanie..." hahahah
OdpowiedzUsuń"-Chyba pamiętasz, co ustaliliśmy zaraz po tym? – szepnęłam, tak cicho jakby bojąc się, że jakaś wścibska sąsiadka nas podsłucha i za chwilę będziemy tematem numer 1 na ustach całej dzielnicy.
-Że nigdy więcej…. – pokiwał głową, obejmując mnie w talii i całując mój policzek." - jestem zbita z pantałyku. Nie wiem o co chodzi.
"Długie blond włosy nadawały jej sukowaty wyraz twarzy i sprawiały, że przez cały czas uważnie jej się przyglądałam" - padłam
No to teraz się zacznie. Na początek chcę powiedzieć iż rozdział jest krótki. Mimo iż zrobiłaś to w stylu by wydawało się na długie, było krótkie. Liczę na więcej :)
Nie bardzo rozumiem co się stało w tym rozdziale. Dlaczego Kieran jej nie pamięta. Nie kumam o co w tym chodzi. Wypadek? Utrata pamięci? Ktoś się pod kogo podszywa? Ale już pewnie w następnym rozdziale to rozgryzę i mam nadzieje, że pojawi się on stosunkowo szybko.
Liczę, że jednak zajrzysz też do mnie.
P.S. Bądźże człowiekiem i odpisz mi w końcu :)
Dziękuje i pozdrawiam
N.
Na co mam odpisać?
UsuńNo nie doszukuj się jakichś teorii spiskowych wbrew pozorom to dość proste opowiadanie.
ciesze sie że sie dobrze bawiłaś.
Nie ważne z odpisywaniem, może sama się domyślisz.
UsuńJa lubię się doszukiwać, to nadaje smaczku historii :)
zależy co kto lubi :P
Usuńach, czyli już wiem dlaczego moich nie czytasz.
UsuńAaaaaaaaaaaaaaaaa! Za długi?! Ja bym najchętniej 10 razy dłuższy przyjęła ;d Świetny pomysł, na początku byłam w szoku, że Kieran kompletnie jej nie pamięta, ale jakby nie patrzeć minęło pare ładnych lat... Domyślam się, jak bolesne musiało być dla niej, że chłopak jej nie poznał i traktuje jak obcą dziewczynę, ale to jak opowiadał o swojej ''kumpeli z dzieciństwa'' awwwww. No widać, że już wtedy coś do niej czuć i w jakimś stopniu to uczucie nigdy nie zniknęło. Chcę więcej, wciągnęłam się w tę historię i już ją pokochałam! A fragmenty ze wspomnien asdfghjkl *.*
OdpowiedzUsuńDziękuje za opinię. :)
UsuńCieszę, że podobało. Boże już pokochałaś?! Wow! ale sie cieszę że tak badzro mocno Ci się podoba.
Kiedy nowosc u Ciebie, bo juz nie moge się doczekać xd
mówisz, masz, jest i coś nowego u mnie ;D zapraszam! :)
UsuńW jakim Ty momencie to skończyłaś?! Boże, jakie to cudowne. Wkręciłam się totalnie i szczerze, dla mnie ten rozdział mógłby trwać i trwać. Wiecznie :D Świetnie to rozegrałaś. Kiedy Kieran się dowie to będzie takie mistyczne zdziwienie :D Lubie takie zwroty akcji. Dzięki tej retrospekcji, można się domyślić, że wiele dla siebie znaczyli. Oj jak się ciekawie zapowiada. Pisz szybciej! :) Pozdrawiam. Katorga.
OdpowiedzUsuń"Sukowaty wyraz twarzy" >>>> wszystko.
OdpowiedzUsuńJedyny minus tego rozdziału to to, że jest za krótki. Ale poza tym to jest świetny. Zastanawia mnie ten brak pamięci Kierana. No bo niby nie widzieli się te ileś tam lat, ale coś mi jednak tu nie pasuję. To pewnie przez tę sukowatą blondi. XD
No i blizna też mnie zastanawia! Czekam na kolejny!
Czyli dobrze wywnioskowałam ze spoilerów, że Kieran nie będzie pamiętał swojej psiapsiółki... Niezmiennie mnie to dziwi, ale ok. Jak to możliwe, że jeden z braci poznał ją z daleka, a drugiemu kompletnie nic nie świta??? :D Mniejsza z tym.
OdpowiedzUsuńBaaaaaardzo fajny rozdział xD Zresztą jak zawsze, nic nowego :P Dlatego w ciemno zakochuję się w Twoich opowiadaniach, jeszcze przed prologiem. Dobra, kończę słodzić, bo jeszcze w samouwielbienie wpadniesz. Do piątku, si?
Szczerze, to strasznie mi się podoba taki właśnie Kieran. Ten z dzieciństwa... jest cudowny. Za to za nic nie potrafię zrozumieć, jak Kieran mógł o niej zapomnieć. To znaczy, właściwie nie zapomniał. Pamięta o swojej przyjaciółce sprzed lat, tym bardziej nie ogarniam faktu, że jej nie rozpoznał. Przychodzą mi do głowy pewne teorie, ale na razie zostawię je dla siebie i potem się okaże, czy trafiłam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu piszesz i przepraszam, że prologu nie skomentowałam, nie zdążyłam. :)
Zadziwiająco dobrze czytało mi się ten rozdział. Coś czuję, że nie polubię dziewczyny Kierana, sukowata twarz mówi sama za siebie :D
OdpowiedzUsuńKurcze, Nicole mogłaby prosto z mostu powiedzieć kim jest, ale wydaje się, że bez tego będzie znacznie ciekawiej.
Czekam na kolejny i zpraszam do siebie:
betweenourhearts.blogspot.com
Spodobała mi się ta historia już po samych fragmentach, które mi wysłałaś.
OdpowiedzUsuńZ resztą, nie wiem czy pojawiła się lub czy by mogła się pojawić historia twojego autorstwa, która by mi się nie podobała O.o
Dziwi mnie po części, jak Kieran mógł zapomnieć osobę, z którą był tak blisko. Przecież nie mogła się tak zmienić skoro młodszy brat ją rozpoznał... Strzelam, że udzielisz mi i innym odpowiedzi w następnych rozdziałach, na które czekam!!!
Informuj mnie jak możesz, najlepiej jednak na twitterze bo inaczej mi zwykle umyka ;/
No...także czekam na kolejną część i pozdrawiam gorąco :*
Jejuś, każdym Twoim opowiadaniem zaskakujesz mnie coraz bardziej, jak najbardziej pozytywnie, ma się rozumieć:) Choć naprawdę daleko mi do miana fanki Kierana, choć, przyznaję się bez bicia, Arsenal nie jest już tym Arsenalem, którego kiedyś lubiłam oglądać, to ta historia mnie naprawdę zaciekawiła, choć to dopiero początek. Jak zwykle świetnie zaczęłaś, teraz tylko czekać na dalszy ciąg. Kiedy ten Kieran się ocknie?:) Pozdrawiam, i do napisania:D
OdpowiedzUsuń