#header-inner img {margin: 0 auto !important;} #header-inner {text-align:center !important;}

piątek, 25 października 2013

Chapter I

It's the wrong kind of place
To be thinking of you
It's the wrong time
For somebody new




Przechodziłam ulicami Wimbledonu, delektując się widokiem każdego budynku, który mijałam. Na widok poszczególnych parczków, placów zabaw czy ogrodów sąsiadów wracały wspomnienia z długich beztroskich popołudni spędzanych w gronie Jaydona i Kierana. Na mojej twarzy gościł mimowolny uśmiech, a w moich uszach dźwięczała muzyka. Tęskniłam za tym miejscem. Wystarczał mi Londyn i Wimbledon, nie musiałam na siłę próbować odzyskiwać przyjaciół. Nie potrzebowałam tego. Zmierzałam w stronę kortów do tenisa. Nigdy nie osiągnęłam zawodowego poziomu, było to spowodowane faktem, że po przeprowadzce do Polski zaprotestowałam, że nie postawię nogi na innym korcie niż ten najsłynniejszy w Anglii, a może zwyczajnie faktem, że nie miałam talentu, który wśród tenisistów przechodził z pokolenia na pokolenie. Razem z powrotem do Londynu postanowiłam powrócić na kort, dla własnej satysfakcji, dla samej siebie. Już nie dlatego, że ktoś wymagał od małej dziewczynki uprawiania jakiekolwiek sportu, który miałby ukształtować jej charakter i uchronić od destrukcyjnego wpływu dzieci sąsiadów – bliźniaków Gibbs.
Nie musiałam mieszkać ponownie w tej dzielnicy, wystarczyło, że byłam w Londynie i mogłam zorganizować sobie dojazd, choćby w postaci taksówki. Los przywiał mnie na Highbury. Highbury przypominające mi niemal na każdym kroku o Kieranie i tych kilku wspomnieniach z nastoletniego życia. Highbury, na którym dało się czuć ducha drużyny z tej części Londynu.



-Nie żartuj! Byłem Twoim pierwszym?- do moich uszu dotarł nieco prześmiewczy głos starszego o rok chłopaka o wdzięcznej twarzy małego chłopczyka. Miał ją od zawsze i nie widziałam go w przyszłości z innym wyrazem twarzy lub jej rysami, bez tego nazbyt przerysowanego i przy dużego nosa lub lekko odstających uszu.
-Takie to dziwne? – fuknęłam obracając się lekko przeciwną stronę. – Mam 12 lat, nie udawaj, że będąc w moim wieku pierwszy pocałunek miałeś już dawno za sobą.
-Nie, no…. – widziałam kątem oka, jak lekko się speszył, zmarszczył lekko brwi i nerwowo podrapał po tyle swojej głowy. – Myślałem tylko, że podoba Ci się ten gówniarz z Twojej klasy…. Jak mu tam? Josh?
-Joshua – rzuciłam z wyższością unosząc lekko do góry swój lekko zadarty nosek. – I nie… Nie podoba mi się, Kieran….
Poczułam jak moje policzki przyjmują szkarłatny odcień, a moje niebieskie oczy nieuchronnie wpatrują w jego ciemno brązowe. Kieran był zawsze jak brat, lubiłam go bardziej niż każdego innego chłopaka, ba nawet bardziej niż  Jaydona. To właśnie moja sympatia do niego była powodem szyderstw ze strony części chłopaków z klasy Kierana, którzy zawzięcie przytykali mu, że musi zaprowadzić swoją dziewczynę do szkoły, na trening, a wieczorem na dobranockę. Miałam swoją niepisaną ksywkę ‘dziewczyna Gibbo’. I mimo, że Kieran przy mnie udawał, że zupełnie nie obchodzą go te przytyki, niejednokrotnie widziałam jak chodził z rozwaloną wargą albo podbitym okiem ukrytym pod próbą zakrycia siniaka pudrem jego mamy.  Jeśli o to chodziło, jego mama była niezwykle cierpliwą kobietą.
-Hm? – mruknął, momentalnie podsuwając się bliżej mnie i obejmując mnie w talii. – Tak sobie myślę… - zaczął nieśmiało, wlepiając swój wzrok w kawałek betonu. – Skoro nikt Ci się aktualnie nie podoba, a chciałabyś poćwiczyć na przyszłość…. No wiesz na początek tylko całowanie….

Zaśmiałam się cicho pod nosem na wspomnienie mojego pierwszego pocałunku, a następnie wyciągnęłam z napoczętej paczki papierosa i bezceremonialnie odpaliłam go na środku Soho. Dochodziła 18 i nie spodziewałam się tutaj wielkiego tłumu, a już tym bardziej nikogo znajomego. Właściwie nie miałam już tutaj znajomych. Byłam jak jedna z tych niesamowicie wyrachowanych i zimnych nastolatek utrzymujących się z funduszy powierniczych, popijających całymi dniami albo kawę z logiem Starbucksa albo kosztownego drinka. Różniło mnie od nich tylko jedno: one zazwyczaj otaczały się grupką przyjaciół, podczas gdy ja byłam tutaj zupełnie sama. Wrzuciłam pusty kubek po kawie do śmietnika stojącego mi na drodze, a następnie zajęłam miejsce w jednym z ogródków pobliskiego pubu, czekając aż podejdzie do mnie jakiś kelner, ze swoim dziwacznym akcentem, którego obdaruję jedynie nienagannym białym uśmiechem i zamówię najdroższego drinka jakiego mają w karcie.  Zamiast tego do moich uszu dotarł znajomy mi śmiech, a kiedy już chciałam się podnieść i bez sprawdzania czy to na pewno osoba, o której myślę w popłochu uciec, przed moimi oczami wyrósł wysoki kelner oczekujący na zamówienie.  Nienagannie wydeklamowałam nazwę trunku, a następnie zrezygnowana opadłam na swoje miejsce, pospiesznie odpalając kolejnego papierosa.
-Nick?! – do moich uszu dotarł ten sam głos, ale z jakąś dziwną nutą przekąsu, tak dobrze znaną mi z ust Kierana, ale jednocześnie jakąś inną. Zupełnie odmienną. Niepewnie obróciłam się w jego stronę, a moim oczom ukazał się chłopak o ciemniejszej karnacji niż jego brat i zupełnie innym wyrazie twarzy.
-Jaydon – przywołałam na swoją twarz uśmiech, który nie był mi do tej pory znany, jakiś dziwny wyraz ulgi, który poczułam spotykając tutaj właśnie jego.
-Boże, nic się nie zmieniłaś! – zaśmiał się uważnie przyglądając się mojej twarzy, a chwilę później zajmując bez pytania krzesełko przy moim stoliku. – Ten sam zadziorny nosek i te same niemal błękitne oczy. Tylko… - skinął na papierosa żarzącego się w mojej dłoni. – Gibbo rzucił je na dobre zaraz po tym jak wyjechałaś. Wszyscy mu dokuczali, że palił tylko po to żeby się Cię wkurzać.
Wzruszyłam jedynie ramionami, nie chciałam zagłębiać się w temat młodszego z bliźniaków. Nie chciałam poznawać szczegółów jego życia, nie chciałam rozdrapywać żadnych ran zagojonych po stracie przyjaciela, bo przecież mianem starty mogłam to nazwać.
-Gdzie się zatrzymałaś? Na jak długo w ogóle jesteś w Londynie? Matka wspominała, że Twoi rodzice otworzyli firmę w Polsce... – stos pytań, jakimi zasypał mnie Jaydon były zupełnie niespodziewane i mimo, że nie wymagały skomplikowanej odpowiedzi zmusiły mnie to przemyślenia odpowiedniej konstrukcji zdań i zastanowienia się jakiej odpowiedzi najlepiej udzielić.
-Taaa… Firma… - bąknęłam zupełnie niewzruszona. – Nie rusza mnie to, że jestem córką budowlanego potentata. – wzruszyłam ramionami. – Chociaż po części, dzięki temu jestem tutaj. Kupiłam małe mieszkanie na Highbury – ponownie wzruszyłam ramionami, jednocześnie odbierając od kelnera mój trunek.
-To samo poproszę – Jaydon rzucił sucho w stronę kelnera, a później wykonał jakiś dziwny gest, zapewne w stronę swoich przyjaciół, czekających na niego, gdzieś za moimi plecami.
-Małe mieszkanie na Highbury? – zaśmiał się kręcąc głową. – Tam nie ma małych mieszkań. Nasza mała Nicole zdaje się być teraz wysoko postawioną osobą. – widziałam jak złożył usta w lekki dziubek, po czym delikatnie zagwizdał. – Gdyby tylko Kieran się dowiedział.
Wzruszyłam ponownie ramionami, starając się nadać temu ruchowi jak najwięcej obojętności na wieść czy powie o naszym spotkaniu swojemu bratu, czy też nie.
-Wpadnij do nas jutro. – kolejna propozycja, która spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, wprawiła mnie w osłupienie. – Przycisnę mojego braciszka, żeby coś ugotował. Ostatnio co raz lepiej mu to wychodzi… - kolejny chichot Jaydona przypomniał mi o śmiechu Kierana, za  którym chyba tęskniłam najbardziej przez cały mój pobyt w Polsce i chyba właśnie, dlatego zgodziłam się.

-Najbardziej lubię Cię jednak w spodniach – mruknął, któregoś słonecznego niedzielnego popołudnia, kiedy wracając z kościoła uciekliśmy rodzicom pod jakimś błahym pretekstem. Jaydona od samego początku nie wtajemniczyliśmy w ten plan, więc szedł teraz zapewne do domu ze swoją mamą. Ja natomiast skryta w lekkim cieniu otaczających nas bloków, stałam patrząc z uśmiechem w oczy Kierana. Przypierał mnie do tego muru, co chwilę coś mrucząc
-Zupełnie nie wiem, po co rodzice wciskają na Ciebie te spódniczki. – kolejne mruknięcie zostało połączone z pogardliwym spojrzeniem, jakim została obdarzona moja dolna część garderoby.
Nie odpowiadałam nic, jedynie się śmiałam. Spódnica, tudzież sukienka była dla mnie czymś normalnym, rodzice zawsze kazali nałożyć mi jedną z nich idąc do kościoła lub najzwyczajniej w świecie na jakieś przyjęcie. Mimo, że zadawałam się z dwoma wiecznie usmarowanymi smołą i trawą bliźniakami, sama niekoniecznie taka byłam. Poczułam jak jego opuszki palców ostrożnie badają moją twarz i mimowolnie przymknęłam powieki.
-Co nie zmienia faktu, że wyglądasz pięknie – ton głosu Kierana wydał mi się niezwykle zduszony, a chwilę później już doskonale wiedziałam czemu.
-Gibbo… - mruknęłam w dalszym ciągu nie otwierając oczu. – Myślę, że powinnam wracać….
-Przepraszam. – bąknął lekko się ode mnie odsuwając. – Chcę Ci tylko powiedzieć, że ostatnio było bajecznie i …. Przepraszam, jeśli naciskałem albo bolało.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego policzki, na których pojawił się teraz lekko czerwony kolor. Niepewnie złapałam jego dłoń, a później mocno się do niego przytuliłam.
-Chyba pamiętasz, co ustaliliśmy zaraz po tym? – szepnęłam, tak cicho jakby bojąc się, że jakaś wścibska sąsiadka nas podsłucha i za chwilę będziemy tematem numer 1 na ustach całej dzielnicy.
-Że nigdy więcej…. – pokiwał głową, obejmując mnie w talii i całując mój policzek.


Odrzuciłam, gdzieś na bok kolejne spodnie i wyciągnęłam z szafy kawową sukienkę. Nie miałam pojęcia czy to odpowiedni wybór, ale nie dbałam o to. Miałam po prostu wyglądać olśniewająco, jak kiedyś w te niedzielne popołudnia. Dwie godziny później, z butelką drogiego wina dzwoniłam do drzwi domu Gibbsów. Nigdy nie zastanawiał mnie fakt, że obaj bracia mieszkają ciągle razem, mimo, że stać ich na oddzielne mieszkanie. Widocznie tak było im wygodniej. Niepewnie spojrzałam na czubki moich kremowych butów i torebkę o podobnym odcieniu, jakby odtwarzając w swojej głowie, czy ten strój na pewno nadaje się do wyjścia z domu. Ale nie miałam już odwrotu, zwłaszcza, gdy usłyszałam ciche ‘Już idę’, a chwilę później w drzwiach stanął twarzą w twarz ze mną Kieran. Mimo, że miałam na sobie jedne z najwyższych szpilek jakie tylko nosił świat, ciągle był wyższy ode mnie i przyglądał mi się badawczo.
-Hej – posłałam mu sztuczny uśmiech, a następnie wyciągnęłam w jego stronę butelkę wina. – Jaydon mnie dzisiaj zaprosił.
-A jasne… - na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, który świadczył, że teraz już rozumie, a po chwili odebrał ode mnie trunek. – Kompletnie zapomniałem, faktycznie Jay mówił, że Cię zaprosił. Kieran – wyciągnął w moją stronę dłoń, jakby oczekując, że teraz mu się przedstawię, a później ją uściskam.
-Nicole… - ugryzłam się w  język przed powiedzeniem mu, że przecież już się znamy. Po prostu widocznie, tak miało być.

Po półtorej godziny siedziałam w towarzystwie jedynie Kierana i jego dziewczyny, niejakiej Susie. Długie blond włosy nadawały jej sukowaty wyraz twarzy i sprawiały, że przez cały czas uważnie jej się przyglądałam. Nie jako konkurentce, a jako osobie, która miała zaszkodzić Kieranowi w jego starannie wybrukowanej ścieżce kariery. Przepraszający uśmiech Kierana, który co chwilę posyłał w moją stronę, świadczył o tym, że faktycznie wziął mnie za randkę jego brata, a uświadamiał mnie, że jednego przyjaciela naprawdę straciłam kilka lat temu. Tylko ja mogłam być tak naiwna i uważać, że po dziewięciu latach milczenia rzucimy się sobie na szyję i będziemy zaśmiewać się z tych wszystkich dziecięcych wspomnień.  W końcu pojawił się Jaydon i przepraszając zajął miejsce obok mnie.
-Kieran, pamiętasz Nicole? – zaśmiał się rozlewając nową porcję wina.
-Nie. A skąd niby miałbym ją znać? – bąknął w ten charakterystyczny dla niego sposób, jednocześnie z niechęcia odklejając się od swojej wysokiej dziewczyny.
-Och… - Jaydon spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale ja w odpowiedzi, jedynie zaczęłam się bawić skrawkiem mojej sukienki, jakby próbując zakamuflować jakieś dziwne łzy, które powoli się we mnie wzbierały. – Myślałem, że byłeś na tej imprezie, na której się poznaliśmy.
-Skąd miałbym ją znać? – odburknął jednocześnie mocniej przytulając swoją dziewczynę, jakby chcąc znać bratu, żeby skończył ten temat póki jest czas. – Jedyne imprezy na jakich byliśmy razem to te Theo, Aarona i Alexa. I ciągle nie mam pojęcia, czemu Cię zapraszają.
-Ok, ok…. – widziałam jak Jaydon zrezygnowany przewrócił oczami, a chwilę później uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. – Temat skończony, Gibbo.




Leżałam na łóżku Jaydona i tępo patrzyłam w sufit, jakby próbując odkryć na nim jakieś niewidzialne gwiazdy lub coś podobnego.  Nie wiem sama na co liczyłam. Właściciel pokoju zmył się, gdzieś pół godziny temu, zostawiając mnie jedynie z Kieranem. Może właśnie leżałam na tym łóżku tylko dlatego, że bałam się usłyszeć stękającą sympatię byłego przyjaciela albo bałam się jego reakcji, kiedy zastanie mnie tutaj. Ciche pukanie do drzwi, sprawiło, że momentalnie na nie spojrzałam.
-Nie chcę przeszkadzać, ale muszę zaraz wychodzić… - czubek nosa, który zajrzał do sypialni Jaya wywołał na mojej twarzy uśmiech i sprawił, że momentalnie się podniosłam.
-Jasne. Jak zbiorę się szybko będziesz mógł mnie podwieźć? – spojrzałam w jego ciemne oczy.
Głośne westchnięcie uświadomiło mi, że to pytanie wcale nie było na miejscu. Nie chciał mnie podwozić,  nie znał mnie i nie chciał poznać.
-Musiałabyś się zebrać natychmiast.
-W sumie jestem gotowa – popatrzyłam na niego przepraszająco, a chwilę później zeskoczyłam z łóżka i złapałam za moją torebkę.
-Spałaś w tej sukience? – widziałam jak pierwszy raz uważnie zmierzył mnie od stóp do głów, a w mojej głowie pojawiła się jakaś mała iskierka nadziei, że rozpozna moją bliznę udzie.

-Aua…. Kieran! Jay! – jęknęłam siadając na krawężniku i jeszcze mocniej przyciskając swoją dłoń do mojego uda.
-Możesz się ruszyć?! – pierwszy stanął nade mną Kieran poganiając mnie jak zawsze, dopiero kiedy moją twarz spowił grymas bólu, a moje oczy wypełniły się łzami, zrozumiał, że coś jest nie tak.
-Co Ci jest? – Jaydon świdrował mnie i Kierana swoimi niemal czarnymi oczami, podczas gdy jego brat kucał przy mnie i próbował odciągnąć moją dłoń od bolącej części nogi.
-Kieran, nie… - jęknęłam patrząc mu w oczy. – Boli….
-Zaniosę Cię do domu, tylko mi pokaż… - szepnął najciszej jak potrafił, a ja wiedziałam, że robi to tylko dlatego, żeby nie dać Jaydonowi, żadnego powodu do śmiechu.
Mimo wszystko lekko pokiwałam głową, a kiedy zaczął odciągać moją dłoń, jego oczom bez problemu ukazała się krwawiąca rana.
-Cholera! – niepokojący okrzyk z ust Jaydona sprowadził mnie na ziemię.
-Jaydon! – zawsze kiedy, któryś z nich przeklinał karciłam go, przypominając, że jestem w pobliżu. – Nie znasz innych słów?!
-Cicho, cicho… - teraz to Kieran mnie uciszył, a po chwili zauważyłam, że przewiązuje mi nogę swoją koszulką. – Musiałaś zahaczyć o któryś z tamtych drutów.
-Co Ty robisz? – poczułam jak robi mi się słabo, sama nie wiedziałam czy to z powodu rany czy może tego, że Kieran właśnie zaczynał udzielać mi jakiejś pierwszej pomocy. Jak dwunastolatek może udzielić jej poprawnie?
-Uczyli nas tego w szkole… - podrapał się po głowie, a następnie spojrzał na brata jakby szukając potwierdzenia. – Tamuję krwotok. Ok…. Teraz powinno być w porządku. Chodź…. Zaniosę Cię do domu.



-Co to? – wskazał palcem na szramę na moim udzie – pamiątkę po moim spotkaniu z drutem.
-Nic takiego – zaśmiałam się przedzierając się między nim, a drzwiami. – Zwykła blizna. Pamiątka z dzieciństwa. – mój nerwowy śmiech rozniósł się po jego domu.
-Moja kumpela z dzieciństwa miała podobną – mogę przysiąc, że w jego głosie wyczułam nutkę tęsknoty, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać, jedynie spojrzałam na niego ze zrozumieniem i lekko pokiwałam głową.
-Co takiego sobie zrobiła? – lekko się zaśmiałam, kierując się w stronę drzwi frontowych i chwilę po tym naciągając moje szpilki.
- Druty… - widziałam jak przygryzł wargę i podszedł bliżej mnie. – Niepotrzebnie ciągałem ją wszędzie…. Rozcięła sobie nogę o taki gruby drut…
Lekko się skrzywił serwując mi całą opowieść, którą przecież tak dobrze znałam. W odpowiedzi posłałam mu krótki uśmiech.
-Musiałeś być dobrym przyjacielem. – westchnęłam. – A ona musiała być dla Ciebie ważna.
-Czasem zastanawiam się czy nie była kimś więcej…. – złapał za kluczyki, po czym nie czekając na mnie skierował się w stronę garażu. Stałam samotnie w tym przedpokoju i analizowałam jego słowa. Czułam jedynie dziwną pustkę, która przewiercała się teraz przez moje serce. Pustkę, która….

-Idziesz?!



~*~

Witam ponownie. 
Równo tydzień po dodaniu prologu witam Was z pierwszym rozdziałem. Cóż mogę powiedzieć? Cieszę się, że jeszcze są osoby, które w dalszym ciągu w jakimś stopniu są zainteresowane tym, co tam sobie napisałam. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę i opowiadanie się spodoba. Pierwszy rozdział jest raczej objętościowo spory, mam nadzieję, że jednak nie za długi. 
Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień.

19 komentarzy:

  1. PRZYWYKŁAM DO ROZDZIAŁÓW RAZ NA KILKA MIESIĘCY, JESTEM W SZOKU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mowilam ze spisalam to wcześniej :P

      Usuń
    2. Co nie zmienia faktu, że tydzień to jednak zaskakujący obrót sprawy.

      Jak ona mogła nie przyznać się, że go zna, no jak?
      Ta blizna.
      A Jaydon to też nie łaska brata uświadomić?
      Ja rozumiem, że oni i tak muszą się poznać na nowo, że Kieran ma dziewczynę, BLA,BLA,BLA no ale mieliby już jakiś punkt zaczepienia no nie? A teraz wyczuwam w tym wszystkim podejrzanie duży udział Jaydona ale okej.
      Pierwszy pocałunek aww ;__;
      12-latki i już się bawią w 'przepraszam jeśli bolało'? :D

      Usuń
    3. No i przygotuj się, że w następny piątek rozdział 2 :P

      Anglia - wyzwolony kraj, nawet dzieci szybciej dorastają xd zreszta co 3 piłkarz mówił, że w wieku 12-13 lat miał to za sobą :D więc tylko połączyłam to z 'byłem łamaczem serc' Kieranem. xD
      co do blizny: wszystko w swoim czasie :)

      Usuń
  2. Hahahaahh PADŁAM "Skoro nikt Ci się aktualnie nie podoba, a chciałabyś poćwiczyć na przyszłość…. No wiesz na początek tylko całowanie" - PADŁAM! "Na początek.tylko całowanie..." hahahah

    "-Chyba pamiętasz, co ustaliliśmy zaraz po tym? – szepnęłam, tak cicho jakby bojąc się, że jakaś wścibska sąsiadka nas podsłucha i za chwilę będziemy tematem numer 1 na ustach całej dzielnicy.
    -Że nigdy więcej…. – pokiwał głową, obejmując mnie w talii i całując mój policzek." - jestem zbita z pantałyku. Nie wiem o co chodzi.

    "Długie blond włosy nadawały jej sukowaty wyraz twarzy i sprawiały, że przez cały czas uważnie jej się przyglądałam" - padłam

    No to teraz się zacznie. Na początek chcę powiedzieć iż rozdział jest krótki. Mimo iż zrobiłaś to w stylu by wydawało się na długie, było krótkie. Liczę na więcej :)

    Nie bardzo rozumiem co się stało w tym rozdziale. Dlaczego Kieran jej nie pamięta. Nie kumam o co w tym chodzi. Wypadek? Utrata pamięci? Ktoś się pod kogo podszywa? Ale już pewnie w następnym rozdziale to rozgryzę i mam nadzieje, że pojawi się on stosunkowo szybko.

    Liczę, że jednak zajrzysz też do mnie.
    P.S. Bądźże człowiekiem i odpisz mi w końcu :)

    Dziękuje i pozdrawiam
    N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na co mam odpisać?
      No nie doszukuj się jakichś teorii spiskowych wbrew pozorom to dość proste opowiadanie.

      ciesze sie że sie dobrze bawiłaś.

      Usuń
    2. Nie ważne z odpisywaniem, może sama się domyślisz.

      Ja lubię się doszukiwać, to nadaje smaczku historii :)

      Usuń
    3. ach, czyli już wiem dlaczego moich nie czytasz.

      Usuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaa! Za długi?! Ja bym najchętniej 10 razy dłuższy przyjęła ;d Świetny pomysł, na początku byłam w szoku, że Kieran kompletnie jej nie pamięta, ale jakby nie patrzeć minęło pare ładnych lat... Domyślam się, jak bolesne musiało być dla niej, że chłopak jej nie poznał i traktuje jak obcą dziewczynę, ale to jak opowiadał o swojej ''kumpeli z dzieciństwa'' awwwww. No widać, że już wtedy coś do niej czuć i w jakimś stopniu to uczucie nigdy nie zniknęło. Chcę więcej, wciągnęłam się w tę historię i już ją pokochałam! A fragmenty ze wspomnien asdfghjkl *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za opinię. :)
      Cieszę, że podobało. Boże już pokochałaś?! Wow! ale sie cieszę że tak badzro mocno Ci się podoba.
      Kiedy nowosc u Ciebie, bo juz nie moge się doczekać xd

      Usuń
    2. mówisz, masz, jest i coś nowego u mnie ;D zapraszam! :)

      Usuń
  4. W jakim Ty momencie to skończyłaś?! Boże, jakie to cudowne. Wkręciłam się totalnie i szczerze, dla mnie ten rozdział mógłby trwać i trwać. Wiecznie :D Świetnie to rozegrałaś. Kiedy Kieran się dowie to będzie takie mistyczne zdziwienie :D Lubie takie zwroty akcji. Dzięki tej retrospekcji, można się domyślić, że wiele dla siebie znaczyli. Oj jak się ciekawie zapowiada. Pisz szybciej! :) Pozdrawiam. Katorga.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Sukowaty wyraz twarzy" >>>> wszystko.
    Jedyny minus tego rozdziału to to, że jest za krótki. Ale poza tym to jest świetny. Zastanawia mnie ten brak pamięci Kierana. No bo niby nie widzieli się te ileś tam lat, ale coś mi jednak tu nie pasuję. To pewnie przez tę sukowatą blondi. XD
    No i blizna też mnie zastanawia! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli dobrze wywnioskowałam ze spoilerów, że Kieran nie będzie pamiętał swojej psiapsiółki... Niezmiennie mnie to dziwi, ale ok. Jak to możliwe, że jeden z braci poznał ją z daleka, a drugiemu kompletnie nic nie świta??? :D Mniejsza z tym.
    Baaaaaardzo fajny rozdział xD Zresztą jak zawsze, nic nowego :P Dlatego w ciemno zakochuję się w Twoich opowiadaniach, jeszcze przed prologiem. Dobra, kończę słodzić, bo jeszcze w samouwielbienie wpadniesz. Do piątku, si?

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze, to strasznie mi się podoba taki właśnie Kieran. Ten z dzieciństwa... jest cudowny. Za to za nic nie potrafię zrozumieć, jak Kieran mógł o niej zapomnieć. To znaczy, właściwie nie zapomniał. Pamięta o swojej przyjaciółce sprzed lat, tym bardziej nie ogarniam faktu, że jej nie rozpoznał. Przychodzą mi do głowy pewne teorie, ale na razie zostawię je dla siebie i potem się okaże, czy trafiłam.
    Cieszę się, że znowu piszesz i przepraszam, że prologu nie skomentowałam, nie zdążyłam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zadziwiająco dobrze czytało mi się ten rozdział. Coś czuję, że nie polubię dziewczyny Kierana, sukowata twarz mówi sama za siebie :D
    Kurcze, Nicole mogłaby prosto z mostu powiedzieć kim jest, ale wydaje się, że bez tego będzie znacznie ciekawiej.
    Czekam na kolejny i zpraszam do siebie:
    betweenourhearts.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodobała mi się ta historia już po samych fragmentach, które mi wysłałaś.
    Z resztą, nie wiem czy pojawiła się lub czy by mogła się pojawić historia twojego autorstwa, która by mi się nie podobała O.o
    Dziwi mnie po części, jak Kieran mógł zapomnieć osobę, z którą był tak blisko. Przecież nie mogła się tak zmienić skoro młodszy brat ją rozpoznał... Strzelam, że udzielisz mi i innym odpowiedzi w następnych rozdziałach, na które czekam!!!
    Informuj mnie jak możesz, najlepiej jednak na twitterze bo inaczej mi zwykle umyka ;/
    No...także czekam na kolejną część i pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejuś, każdym Twoim opowiadaniem zaskakujesz mnie coraz bardziej, jak najbardziej pozytywnie, ma się rozumieć:) Choć naprawdę daleko mi do miana fanki Kierana, choć, przyznaję się bez bicia, Arsenal nie jest już tym Arsenalem, którego kiedyś lubiłam oglądać, to ta historia mnie naprawdę zaciekawiła, choć to dopiero początek. Jak zwykle świetnie zaczęłaś, teraz tylko czekać na dalszy ciąg. Kiedy ten Kieran się ocknie?:) Pozdrawiam, i do napisania:D

    OdpowiedzUsuń