Some somehow, it's a little different when
I'm with you, you know what I really am
All about, you know how it really goes
Londyn, 2004 rok
-Gratuluję – śmiałam się, patrząc w oczy mojego odwiecznego
kompana zabaw. – Wow! Arsenal to jest coś.
-Przestań to dopiero okres testowy. – spojrzał na mnie
machając ręką. – Pewnie nawet go nie przejdę i zostanę na Wimbledonie.
-Gdzie byś nie został musisz rzucić te fajki. – mruknęłam
siadając na murku i wlepiając swój wzrok w kawałek betonu pod moimi nogami.
-Nie zaczynaj od nowa – odbąknął mi zajmując miejsce
obok, a po chwili wyciągając papierosa i
odpalając go. – Już o tym rozmawialiśmy tysiąc razy.
-Zupełnie nie rozumiem, czemu to robisz… - westchnęłam
wzruszając ramionami. – Nie wszystkie dziewczyny lubią niegrzecznych chłopców.
-Zazwyczaj wszystkie fajne wolą takich – zaśmiał się,
szturchając mnie w ramię. - Tak w ogóle, gdzie zgubiłaś rakietę?
-Nie miałam dzisiaj treningu. Mój trener pojechał na drugi
koniec miasta, a mama zaprotestowała i stwierdziła, że sama nie będę się tak
daleko zapuszczać.
-Gdyby tylko wiedziała – wybuchł gromkim śmiechem, dotykając
przy tym mojego uda. – Żeby tylko wiedziała, gdzie zapuszczałaś się ze mną i
Jaydonem.
-Kieran… - posłał mu ostrzegawcze spojrzenie jednocześnie,
wpatrując się w jego ciemne oczy.
-Nick… - odetchnął
lekko kręcąc głową. – Jesteś małą wariatką, wiesz? Jak siostra, której
nigdy nie miałem.
Śmiech zarówno mój, jak i jego rozniósł się echem po
podwórku, a ja po chwili spoczęłam w jego przyjacielskim uścisku. To był mój
Kieran, któremu tak bardzo ufałam. To było mój Wimbledon, nadal z najlepszymi
kortami i kompanami na całe życie. To był mój Londyn.
Pół roku później
Siedziałam na zimnych schodach pod stadionem Kanonierów i
czekałam, aż Gibbs w końcu wypadnie z budynku i uściska mnie jak zawsze na
powitanie, całując przy tym w policzek. Czekałam, aż złapie mnie za rękę i zaciągnie
albo do Finsbury Park albo Highbury Fields. Dzisiaj jednak nic nie mogło być
idealne. Niektóre dni mają do siebie to, że są istną katastrofą, zlepkiem
wszystkiego co najgorsze. Ten właśnie
taki był.
Silny wiatr, który spowijał teraz ulice londyńskiego
Islington sprawiał, że moje włosy rozwiewały się w każdą stronę, a ich
wcześniejsza stylizacja nie przynosiła żadnych efektów. Trzymałam w ręku paczkę
papierosów, którą zarekwirowałam kilka dni temu Kieranowi i zastanawiałam się
czy przypadkiem nie odpalić jednego z nich. Po moich policzkach wraz ze łzami
spływał zrobiony rano makijaż. Płakałam. Modliłam się o to, że mój wybawiciel
pojawił się tu jak najszybciej, przytulił mnie i nie pytał o nic. Zdawałam sobie jednak sprawę, że będę musiała
mu dzisiaj o tym wszystkim powiedzieć. Dzisiaj, bo później miało już nie być
okazji.
Przybiegł jak zwykle spóźniony. Nie patrząc na moją twarz
zajął miejsce na schodku obok mnie. Poczułam jak mnie obejmuje, a chwilę potem
całuje w przemoknięty policzek.
-Co się stało? – zmierzył mnie wzrokiem. – Hej… Wiatr w
końcu przestanie wiać tak mocno, a Twoje włosy ułożą się jak trzeba. –
zażartował kciukiem ścierając moje łzy.
-Wyjeżdżam… - mruknęłam cicho, jakby w obawie, że usłyszy.
Tylko przecież to było celem. Miał usłyszeć, uspokoić mnie, że wszystko się
ułoży, a nasz kontakt się nie urwie.
-Turniej? – mogę przysiąc, że na jego twarzy pojawił się
uśmiech. – To dobrze!
-Nie ma żadnego turnieju! Moim rodzicom na starość zachciało
się wracać do Polski. – warknęłam spoglądając na niego swoimi zapłakanymi
oczami. – Dlatego jutro wsiadam w samolot, a kilka godzin później ląduje w
Polsce. Na stałe.
-Co Ty pieprzysz?! – zaśmiał się, w dalszym ciągu patrząc mi
w oczy. – Ściemniasz, prawda? Jak to na stałe? To tylko wakacje.
-Powinieneś mi teraz powiedzieć, że wszystko się ułoży i
będziemy pisać listy. – jęknęłam, wtulając swoją twarz w jego tors. – Tak
bardzo chciałabym tu zostać.
-Cii…. – poczułam jak głaszcze moją głowę. – Wszystko będzie
ok. Wrócisz tu przecież…. Nie zapomnę o Tobie, Nick….
Poczułam jeszcze krótki pocałunek na czubku mojej
głowy, a potem…. Potem pozbierał mnie z
tych schodów, a następnie opatuloną w jego bluzę zawiózł prosto do domu. I
chociaż przed wejściem do domu kilkukrotnie zawracałam mówiąc, chociażby że
jego mama może mnie zaadoptować, to jednak wpakował mnie do środka. Wpakował,
przytulił na pożegnanie, a następnie… Następnie był nowy dzień, a ja siedziałam
w samolocie, lecąc do Polski.
~*~
Witam po długiej przerwie. Spisałam coś czym chciałam się z Wami podzielić. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Praca przy tym jednak pochłonęła trochę mojego serduszka i fascynacji Kieranem, tak ogólnie rzecz biorąc witamy chłopaka na twitterze. ;)
Co do moich nieskończonych opowiadań: kiedyś je skończę, mam to w planie. Nie chcę teraz na siłę pisać zakończeń i zmieniać każdy zamierzony plan. Nie o to chodzi. Póki co mam nadzieję, że będziecie się równie dobrze bawić, co ja pisząc te krótkie siedmiorozdziałowe opowiadanie.
Zostawiam Was z tym o to prologiem, krótki bo krótkim. :) Mam nadzieję, że się spodoba i jeszcze o mnie nie zapomnieliście.
Och, wspaniały! <3 Tak malutko, a tyle przyjemności daje ) I cieszę się, że wróciłaś na blogspot
OdpowiedzUsuńTrochę się zdziwiłam, jak zobaczyłam, kto mi zostawił komentarz w Informatorze. Pozytywnie oczywiście! Strasznie się cieszę, że powróciłaś do pisana. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog, nie za długi, ale idealny. Czekam na pierwszy odcinek.
Ja również się zdziwiłam, widząc Twój komentarz. Dotąd z wielką chęcią czytałam twoje opowiadania i z tym będzie tak samo. Zwłaszcza, że zapowiada się niezwykle ciekawie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;>
P.S Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział na Gunner-love ;>>
OESU. Genialne <3 Kocham, kocham, kocham. Trzy razy tak. Tak świetnie się zaczyna, że już chcę kolejny. Rozstania bolą, ale wierzę, że się jeszcze spotkają. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo,no,no... Na razie tajemniczo ale ciekawie. Czekam na dalszy rozwój sytuacji :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja wiedziałam ze to będzie o Arsenalu? :D choć typowalam Wlshere'a. Bardzo mi sie podoba, chętnie zostane na dluzej:)
OdpowiedzUsuńciężko żebym pisała o barcelonie, tzn jedna próbę a nawet dwie mam za sobą,a nawet 3. 2 opka skonczylam, trzeciego juz nie dałam rady xd
UsuńBaaardzo się cieszę, że w końcu wróciłaś ; )
OdpowiedzUsuńProlog mnie zaciekawił. Szkoda, że Nick musi wracać do Polski, jej znajomość z Kieranem na pewno na tym ucierpi. Pozdrawiam i proszę o informowanie mnie ;*
PS Nowość na que-me-amas.blogspot.com
Zapowiada się ciekawie. Każdy wyjazd jest bolesny, a przeprowadzka to już w ogóle. Mam nadzieję, że nie będzie źle i jakoś to przetrwają.
OdpowiedzUsuńCzekam na pierwszy rozdział i zapraszam do siebie: betweenourhearts.blogspot.com
w końcu jesteś! Zaczyna się ciekawie, a znając Ciebie, potem będzie już tylko lepiej ;) Czekam niecierpliwie na więcej ;*
OdpowiedzUsuńWreszcie się zalogowałam :D Bądź ze mnie dumna.
OdpowiedzUsuńBo ja zawsze czytam, ale nigdy nie zostawiam po sobie śladu, ale tutaj muszę to zrobić, bo KIERAN <33
Podoba mi się ten odwrotny przebieg sytuacji, znaczy no jest milion fanfików, w których laska jedzie do Londynu i poznaje Kanonierów, a u Ciebie jest dokładnie na odwrót. Zawiało smutkiem, ale nie oszukujmy się, wiadomo, że ta dwójka się już niedługo spotka, no nie? Znaczy jak już troszkę podrosną i nie skończy się to wtedy na pocieraniu kolana czy tam uda mam nadzieję :>
możesz komentować nawet bez zalogowania, serio.
Usuńja tez zawsze czytam ale mam problem z zostawianiem po sobie sladu, wiec rozumiem xd
świetny blog bardzo wciąga :) zapraszam też do mnie opowiadanie również o Kieranie :)
OdpowiedzUsuńhttp://after-all-thistime.blogspot.com