#header-inner img {margin: 0 auto !important;} #header-inner {text-align:center !important;}

piątek, 18 października 2013

Prologue

Some somehow, it's a little different when
I'm with you, you know what I really am
All about, you know how it really goes 


Londyn, 2004 rok


-Gratuluję – śmiałam się, patrząc w oczy mojego odwiecznego kompana zabaw. – Wow! Arsenal to jest coś.
-Przestań to dopiero okres testowy. – spojrzał na mnie machając ręką. – Pewnie nawet go nie przejdę i zostanę na Wimbledonie.
-Gdzie byś nie został musisz rzucić te fajki. – mruknęłam siadając na murku i wlepiając swój wzrok w kawałek betonu pod moimi nogami.
-Nie zaczynaj od nowa – odbąknął mi zajmując miejsce obok,  a po chwili wyciągając papierosa i odpalając go. – Już o tym rozmawialiśmy tysiąc razy.
-Zupełnie nie rozumiem, czemu to robisz… - westchnęłam wzruszając ramionami. – Nie wszystkie dziewczyny lubią niegrzecznych chłopców.
-Zazwyczaj wszystkie fajne wolą takich – zaśmiał się, szturchając mnie w ramię. - Tak w ogóle, gdzie zgubiłaś rakietę?
-Nie miałam dzisiaj treningu. Mój trener pojechał na drugi koniec miasta, a mama zaprotestowała i stwierdziła, że sama nie będę się tak daleko zapuszczać.
-Gdyby tylko wiedziała – wybuchł gromkim śmiechem, dotykając przy tym mojego uda. – Żeby tylko wiedziała, gdzie zapuszczałaś się ze mną i Jaydonem.
-Kieran… - posłał mu ostrzegawcze spojrzenie jednocześnie, wpatrując się w jego ciemne oczy.
-Nick… - odetchnął  lekko kręcąc głową. – Jesteś małą wariatką, wiesz? Jak siostra, której nigdy nie miałem.
Śmiech zarówno mój, jak i jego rozniósł się echem po podwórku, a ja po chwili spoczęłam w jego przyjacielskim uścisku. To był mój Kieran, któremu tak bardzo ufałam. To było mój Wimbledon, nadal z najlepszymi kortami i kompanami na całe życie. To był mój Londyn.




Pół roku później


Siedziałam na zimnych schodach pod stadionem Kanonierów i czekałam, aż Gibbs w końcu wypadnie z budynku i uściska mnie jak zawsze na powitanie, całując przy tym w policzek. Czekałam, aż złapie mnie za rękę i zaciągnie albo do Finsbury Park albo Highbury Fields. Dzisiaj jednak nic nie mogło być idealne. Niektóre dni mają do siebie to, że są istną katastrofą, zlepkiem wszystkiego co najgorsze.  Ten właśnie taki był.

Silny wiatr, który spowijał teraz ulice londyńskiego Islington sprawiał, że moje włosy rozwiewały się w każdą stronę, a ich wcześniejsza stylizacja nie przynosiła żadnych efektów. Trzymałam w ręku paczkę papierosów, którą zarekwirowałam kilka dni temu Kieranowi i zastanawiałam się czy przypadkiem nie odpalić jednego z nich. Po moich policzkach wraz ze łzami spływał zrobiony rano makijaż. Płakałam. Modliłam się o to, że mój wybawiciel pojawił się tu jak najszybciej, przytulił mnie i nie pytał o nic.  Zdawałam sobie jednak sprawę, że będę musiała mu dzisiaj o tym wszystkim powiedzieć. Dzisiaj, bo później miało już nie być okazji.

Przybiegł jak zwykle spóźniony. Nie patrząc na moją twarz zajął miejsce na schodku obok mnie. Poczułam jak mnie obejmuje, a chwilę potem całuje w przemoknięty policzek.
-Co się stało? – zmierzył mnie wzrokiem. – Hej… Wiatr w końcu przestanie wiać tak mocno, a Twoje włosy ułożą się jak trzeba. – zażartował kciukiem ścierając moje łzy.
-Wyjeżdżam… - mruknęłam cicho, jakby w obawie, że usłyszy. Tylko przecież to było celem. Miał usłyszeć, uspokoić mnie, że wszystko się ułoży, a nasz kontakt się nie urwie.
-Turniej? – mogę przysiąc, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. – To dobrze!
-Nie ma żadnego turnieju! Moim rodzicom na starość zachciało się wracać do Polski. – warknęłam spoglądając na niego swoimi zapłakanymi oczami. – Dlatego jutro wsiadam w samolot, a kilka godzin później ląduje w Polsce. Na stałe.
-Co Ty pieprzysz?! – zaśmiał się, w dalszym ciągu patrząc mi w oczy. – Ściemniasz, prawda? Jak to na stałe? To tylko wakacje.
-Powinieneś mi teraz powiedzieć, że wszystko się ułoży i będziemy pisać listy. – jęknęłam, wtulając swoją twarz w jego tors. – Tak bardzo chciałabym tu zostać.
-Cii…. – poczułam jak głaszcze moją głowę. – Wszystko będzie ok. Wrócisz tu przecież…. Nie zapomnę o Tobie, Nick….

Poczułam jeszcze krótki pocałunek na czubku mojej głowy,  a potem…. Potem pozbierał mnie z tych schodów, a następnie opatuloną w jego bluzę zawiózł prosto do domu. I chociaż przed wejściem do domu kilkukrotnie zawracałam mówiąc, chociażby że jego mama może mnie zaadoptować, to jednak wpakował mnie do środka. Wpakował, przytulił na pożegnanie, a następnie… Następnie był nowy dzień, a ja siedziałam w samolocie, lecąc do Polski.


~*~

Witam po długiej przerwie. Spisałam coś czym chciałam się z Wami podzielić. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Praca przy tym jednak pochłonęła trochę mojego serduszka i fascynacji Kieranem, tak ogólnie rzecz biorąc witamy chłopaka na twitterze. ;)
Co do moich nieskończonych opowiadań: kiedyś je skończę, mam to w planie. Nie chcę teraz na siłę pisać zakończeń i zmieniać każdy zamierzony plan. Nie o to chodzi. Póki co mam nadzieję, że będziecie się równie dobrze bawić, co ja pisząc te krótkie siedmiorozdziałowe opowiadanie.
Zostawiam Was z tym o to prologiem, krótki bo krótkim. :) Mam nadzieję, że się spodoba i jeszcze o mnie nie zapomnieliście.

13 komentarzy:

  1. Och, wspaniały! <3 Tak malutko, a tyle przyjemności daje ) I cieszę się, że wróciłaś na blogspot

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się zdziwiłam, jak zobaczyłam, kto mi zostawił komentarz w Informatorze. Pozytywnie oczywiście! Strasznie się cieszę, że powróciłaś do pisana. :D
    Świetny prolog, nie za długi, ale idealny. Czekam na pierwszy odcinek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również się zdziwiłam, widząc Twój komentarz. Dotąd z wielką chęcią czytałam twoje opowiadania i z tym będzie tak samo. Zwłaszcza, że zapowiada się niezwykle ciekawie!
    Pozdrawiam! ;>

    P.S Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział na Gunner-love ;>>

    OdpowiedzUsuń
  4. OESU. Genialne <3 Kocham, kocham, kocham. Trzy razy tak. Tak świetnie się zaczyna, że już chcę kolejny. Rozstania bolą, ale wierzę, że się jeszcze spotkają. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No,no,no... Na razie tajemniczo ale ciekawie. Czekam na dalszy rozwój sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Skąd ja wiedziałam ze to będzie o Arsenalu? :D choć typowalam Wlshere'a. Bardzo mi sie podoba, chętnie zostane na dluzej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciężko żebym pisała o barcelonie, tzn jedna próbę a nawet dwie mam za sobą,a nawet 3. 2 opka skonczylam, trzeciego juz nie dałam rady xd

      Usuń
  7. Baaardzo się cieszę, że w końcu wróciłaś ; )
    Prolog mnie zaciekawił. Szkoda, że Nick musi wracać do Polski, jej znajomość z Kieranem na pewno na tym ucierpi. Pozdrawiam i proszę o informowanie mnie ;*
    PS Nowość na que-me-amas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie. Każdy wyjazd jest bolesny, a przeprowadzka to już w ogóle. Mam nadzieję, że nie będzie źle i jakoś to przetrwają.
    Czekam na pierwszy rozdział i zapraszam do siebie: betweenourhearts.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. w końcu jesteś! Zaczyna się ciekawie, a znając Ciebie, potem będzie już tylko lepiej ;) Czekam niecierpliwie na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszcie się zalogowałam :D Bądź ze mnie dumna.
    Bo ja zawsze czytam, ale nigdy nie zostawiam po sobie śladu, ale tutaj muszę to zrobić, bo KIERAN <33
    Podoba mi się ten odwrotny przebieg sytuacji, znaczy no jest milion fanfików, w których laska jedzie do Londynu i poznaje Kanonierów, a u Ciebie jest dokładnie na odwrót. Zawiało smutkiem, ale nie oszukujmy się, wiadomo, że ta dwójka się już niedługo spotka, no nie? Znaczy jak już troszkę podrosną i nie skończy się to wtedy na pocieraniu kolana czy tam uda mam nadzieję :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możesz komentować nawet bez zalogowania, serio.
      ja tez zawsze czytam ale mam problem z zostawianiem po sobie sladu, wiec rozumiem xd

      Usuń
  11. świetny blog bardzo wciąga :) zapraszam też do mnie opowiadanie również o Kieranie :)
    http://after-all-thistime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń