You got something I need
In this world full of people there's one killing me
And if we only die once I wanna die with you....
Kwietniowy
mecz z West Hamem był tylko formalnością dla Kanonierów. Wszystko było jasne,
że to oni w tym roku wzniosą do góry
puchar i będą świętować pierwszy tytuł od 8 lat. Co w tym wszystkim
robiłam ja? Podobnie jak reszta kibiców The Gunners siedziałam teraz i nerwowo
czekałam na gola potwierdzającego zwycięstwo. Kieran zajmował miejsce obok
mnie, co chwilę ściskając moją dłoń, tudzież kolano. Tak bardzo chciał mieć
jakiś wkład zdobycie tego pucharu... Oparłam się o jego bark i lekko
przytuliłam.
-No
dawaj Rambo… - nad moim uchem potoczył się jego szept, a następnie skupiłam
swój wzrok na Ramseyu biegnącym z piłką przy nodze. Gdzieś nad nami siedziała
jego narzeczona wraz z żoną Walcotta.
Kieran od kilku tygodni usiłował mnie z nimi zaprzyjaźnić, tłumacząc mi, że
potrzebuje też przyjaciółek rodzaju żeńskiego, a nie tylko braci Gibbs.
-Dostaliśmy
zaproszenie na ślub… - mruknął gładząc moje włosy. – Data bez zmian w lipcu. Po
mundialu…
Pokiwałam
głową, lekko się uśmiechając.
-Oj…
Zabiorę Cię do tego Rio… Nie martw się. – uśmiechnęłam się, a następnie
pocałowałam go w policzek. – Pojedziemy na mecz Anglików, niech stracę.
-Stracę?
Stracę? – patrzył na mnie, zaczynając się śmiać i jednocześnie mnie łaskotać. –
Ja Ci dam stracę. Tu nie ma nic do stracenia….
-GOL!
– po trybunach rozległ się głos speakera.
-No
i przez Ciebie nie widziałem! – lekko się obruszył, lecz w momencie, w którym
pocałowałam go w usta, uśmiech błyskawicznie powrócił na jego twarz.
-Kocham
Cię… -szepnęłam ponownie przytulając się do niego. – I nigdy nie przestanę….
Było
ciepłe majowe popołudnie. Po wygraniu ligi wszyscy chłopcy mogli w końcu
spokojnie odpocząć. Ten dzień spędzałam razem z Kieranem i jego najbliższymi
kumplami: Theo i Aaronem, którzy pojawili się również w asyście swoich
partnerek. Siedziałam na jednym z
ogrodowych siedzeń i w najlepsze śmiałam się z kolejnej opowieści rodem z szatni Arsenalu. Nie wierzyłam w to,
że Kieran od czasu do czasu potrafi być takim klaunem.
-Za
ile wraca Jay? – Theo upił łyk piwa i spojrzał na swojego przyjaciela.
Odpowiedź
była krótka – wzruszenie ramionami. Znowu robiliśmy coś bez obecności naszego
‘trzeciego muszkietera’. Z tą różnicą,
że teraz byliśmy dorośli i nie musieliśmy kończyć przed jego powrotem.
Upijałam
kolejny łyk wina, kiedy Kieran pociągnął mnie za rękę, proponując papierosa. Właściwie jego pomysł
nie był zły, zdołał poznać mnie na nowo i teraz idealnie trafił w to, na co
miałam ochotę. Wyciągnęłam z paczki pojedynczego papierosa i usiadłam na
schodach prowadzących do domu. Gibbs nie siadał, stał przede mną i tylko mi się
uważnie przyglądał.
-Chyba
jednak Ci się podoba, co? – zaśmiał się, podsuwając się bliżej mnie.
-Jednak
Twoi kumple nie są tacy źli. – zmierzyłam wzrokiem jego chorą nogę. – Usiądź…
Nie powinieneś za długo stać.
-Siedziałem
cały czas, teraz trochę postoję… - burknął.
Pomiędzy
nami zapanowała ta dziwnie niezręczna cisza. Cisza w trakcie, której zdałam
sobie sprawę jak te kilka miesięcy w Londynie zmieniło mnie. Stałam się
bardziej uległa i…. Chyba rzeczą jakiej najbardziej potrzebowałam przez te lata
był właśnie on. Ten sam, który teraz uważnie lustrował mnie wzrokiem: od czubka
mojej głowy do stóp.
-Kocham
patrzeć jak zaciągasz się tym papierosem. – zaśmiał się, grzebiąc w kieszeni
spodni. – Nie planowałem tego, ale…
-Czego
nie planowałeś? – zaśmiałam się, wypuszczając dym.
-Tego,
że się zakocham i… Może i nie mam jeszcze trzydziestu lat, podobnie jak Ty…
Wiem, że powiedziałem, że zrobimy to dopiero, kiedy ja będę miał trzy dychy,
ale… Znalazłem kobietę, z którą chcę być już zawsze, całe życie. Znalazłem
miłość mojego życia. Śmiem nawet twierdzić, że byłaś nią od kiedy pierwszy raz
się poznaliśmy, jeszcze w piaskownicy.
Zawsze byłaś moją Lois, którą Superman chce chronić. Byliśmy jak Timon i Pumba,
którzy towarzyszą sobie w każdym momencie swojego życia. Jestem Ci naprawdę
wdzięczny, że postanowiłaś tutaj wrócić….
-Ty
byłeś Pumbą! – zaśmiałam się, wytykając swój język i jednocześnie mu
przeszkadzając.
-Nie
zaburzaj porządku mojej wypowiedzi… - westchnął głośno jednocześnie wywracając
oczami w ten charakterystyczny tylko dla niego sposób.
-Już
milknę. – zaśmiałam się, a chwilę później wykonałam gest zamykania swoich ust
na kluczyk, który wyrzuciłam gdzieś za siebie.
-O
czym mówiłem? – podrapał się po głowie, żeby po chwili kontynuować wcześniejszy
monolog. – Nie mam kwiatów, ale połowa tego domu jest moja i jestem w stanie Ci
ją oddać, tylko nigdy mnie nie opuszczaj. Kocham Cię. Jeden z moich kumpli od
zeszłego lata ma żonę, drugi bierze ślub w te wakacje, może nie chcę od nich odstawać, a może po prostu zdałem
sobie sprawę z tego, że jesteś kobietą mojego życia. Tą, która kiedyś urodzi mi
syna, tą która będzie ze mną po każdym przegranym meczu i w trakcie każdej
kontuzji, tak jak jesteś teraz. Jesteś moją Pocahontas, pragnącą uratować mnie
nawet w najgorszym momencie mojej kariery,
jesteś dla mnie jak dziki ląd. Może jeszcze do końca nie znam Cię od
nowa, ale chcę poznać i chcę to robić mając Cię obok mnie na co dzień. Nie obchodzi
mnie, co powiedzą inni, ale… Chcę żebyś została moją narzeczoną, a później
żoną. Dlatego pytam: Nicole, wyjdziesz za mnie?
Wygrzebał
z kieszeni pudełeczko z pięknym pierścionkiem i jednym z droższych kamieni
wbitych w sam środek jako oczko. Nie liczył się ten pierścionek, równie dobrze
mógł być to jakiś plastikowy krążek z dziecięcego automatu. Liczyło się to, że
był mój. Że Kieran Gibbs był mój, że go kochałam i nic nie mogło tego
zmienić. Pospiesznie zawiesiłam się na
jego szyi, a chwilę później namiętnie go pocałowałam. To była moja zgoda, zgoda
na to, żeby ten jubilerski zakup został umieszczony na moim palcu.
-Jasne,
że tak. Nawet głupio nie pytaj. – uśmiechnęłam się, zaglądając mu w oczy, a
chwilę później na nowo się do niego przytulając. – Od jakiegoś czasu o niczym
innym nie marzę, mój ty Johnie Smith….
-Kiedy
ślub? – Jaydon uważnie przyglądał się pierścionkowi na moim palcu, podczas gdy
wieczorem oglądaliśmy we trójkę jakiś film.
-A
co Cię to tak interesuje? – spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem.
-No
muszę wiedzieć, kiedy urządzić bratu wieczór kawalerski. – zaśmiał się klepiąc
Kierana po plecach.
-Aha…
Wieczór? Pewnie zabierzesz go, gdzieś na tydzień i zrobisz mu drugie Kac Vegas.
– mruknęłam spoglądając na mój pierścionek.
-Wróci
wierny, tak samo jako z tegorocznego wieczoru Aarona. – zaśmiał się, na co
Kieran mu tylko zawtórował.
-Nigdzie
nie jedziesz… - spojrzałam uważnie na mojego narzeczonego. – Będziesz nosił
pewnie stabilizator, nie puszczę Cię na żadną dziką imprezę z tymi wariatami.
Pamiętasz ile już czekasz na powrót na boisko?
-Nick…
To tylko kilka dni. Będę ostrożny. – jęknął, obejmując mnie i przyciągając
bliżej siebie. – Będę grzeczny, będę codziennie dzwonił i… - poczułam jego usta
na mojej szyi, a chwilę później w pobliżu mojego ucha. – W zasadzie dawnego
tego nie robiliśmy….
Mimowolnie
się uśmiechnęłam. Dzisiaj sobie zdecydowanie zasłużył, podjął jedną z
ważniejszych decyzji w jego życiu i umieścił ten pierścionek na mojej dłoni.
-Nie
ustaliliśmy jeszcze daty – spojrzałam na drugiego z bliźniaków. – Mamy czas.
Jesteśmy jeszcze młodzi – zaśmiałam się, kiedy Kieran mnie szturchnął w bok.
-Bracie
uważaj…. Nasza Nick, chyba jednak nie chcę zostać kurą domową, tak jak to sobie
zaplanowałeś – po całym domu potoczył się śmiech. Tu było moje miejsce od
zawsze, teraz byłam tego pewna. Pewna na sto procent.
~*~
Witam po kolejnej przerwie.
Wiem, że miałam dodać rozdział tydzień temu, ale ostatnio w moim życiu sporo się pozmieniało i nie za bardzo miałam czas, a w tygodniu... No cóż sesja zapasem, więc trzeba zaliczyć semestr.
Co dalej? Ahhh no tak. Nie zrozumieliśmy się. Wszyscy pewnie uważają, że na tym rozdziale koniec. Owszem, ale zapomnieliście o epilogu, o którym wspomniałam już na początku tej historii. Kiedy go dodam? Pewnie w przyszły weekend. Nie za bardzo chcę kończyć tą historię, ale tak to już jest. Wszystko się kiedyś kończy.
W głowie miałam jakiś nowy pomysł, ale starczyło tylko na 2 strony worda. Jeśli kiedyś mnie olśni to na pewno dokończę, któreś z moich opowiadań, tudzież spiszę nowe.
Póki co zostawiam Was z tą nowością. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz przepraszam za opóźnienia.